sobota, 25 lipca 2015

Rozdzał 25 "Powrót"

                     Eva długo nie mogła uwierzyć w to co się wydarzyło. Z dnia na dzień powracało do niej coraz więcej wspomnień z poprzedniego życia, które nie raz ją zaskakiwały. Jej moc powoli się uaktywniała, a dziewczyna odzyskiwała pewność siebie. W bardzo krótkim czasie stała się zupełnie inną osobą, co niezwykle wszystkich cieszyło.
                    Każdy z nich wiedział jednak, że ta sielanka nie może trwać w nieskończoność. Gdy nadeszła odpowiednia chwila, wszyscy zebrali się za willą i zamknęli oczy. Jinxx wypowiedział cicho odpowiednie zaklęcie, które przeniosło ich do drugiego świata. Szok jaki przeżyli był niewyobrażalny, gdyż zamiast słonecznej pustyni zobaczyli wszechobecny lodowiec.


- Co do...? - odezwał się jako pierwszy Ashley. - Jak to możliwe?
- Musimy się dostać do baraków. Może tam znajdziemy jakieś wyjaśnienie. - nakazał Andy.
                    Ruszyli przed siebie, choć nie byli do końca pewni czy szli w dobrym kierunku. Na szczęście po godzinie marszu dotarli na miejsce. Tam z kolei postanowili się rozdzielić. Podczas gdy Jake i CC poszli po ciepłe ubrania, pozostali zaczęli szukać kogokolwiek, kto mógłby im pomóc.
- Chłopaki! Eva! Znaleźliśmy jakieś płaszcze i kurtki!
- Jezu! Kocham was! - wrzasnęła Eva, która w jednej chwili pochwyciła pierwszy lepszy płaszcz i założyła na siebie
- Zimno, co? - zaśmiał się perkusista.
- Nawet bardzo. Znaleźliście kogoś?
- Nie. Ani jednej żywej duszy. A wy?
- Też nic. To nie jest normalne. - W tym momencie do rozmawiających dołączyli pozostali członkowie zespołu, a Jake i CC rozdali ciepłe ubrania.
- O wiele lepiej. - westchnął basista, otulając się szczelniej kurtką. - Czy tam nie stoi Agnes? - Wszyscy spojrzeli w kierunku wskazanym przez Ashley'a.
- Oszaleję przez nią. Pojawia się kiedy chce. - burknął pod nosem Jinxx i bez wahania podszedł do kobiety. - Agnes, co tu się stało?
- Najwidoczniej naszym wrogom znudziło się palące słońce.
- A gdzie wszyscy?
- Ukrywają się pod ziemią. Zaprowadzę was. - Szamanka odwróciła się od nich i ruszyła przed siebie. Rockmani i Eva popatrzyli po sobie zdziwieni, ale po chwili wszyscy ruszyli za kobietą.
                      Wejście do tunelu było ukryte pod szczątkami jednego z baraków. Przymocowana do jednej ze ścian drabinka była zardzewiała, ale nadal pełniła swoją funkcję. Jako pierwszy, na szczeble wszedł Ashley. Schodził powoli z racji tego, że było bardzo ślisko.
- Jestem już na dole!
- Teraz ja schodzę. - odezwał się Andy, który już stał przy wejściu.
- Uważajcie! Wszystko jest mokre!
- Dobra! - odkrzyknął, wchodząc. - AAAAA!!! - dokładnie w połowie drogi, wokaliście osunęła się noga. Gdyby nie to, że miał mocny chwyt, najprawdopodobniej spadł by w głąb ciemnej otchłani.
- Andy! Co się stało! - zawołała Eva, przerażona krzykiem przyjaciela.
- Nic! Poślizgnąłem się!
- Cały jesteś!
- Tak! - Andy w końcu zszedł na dół, gdzie oczywiście czekał na niego Ashley.
- Ale nas wystraszyłeś. Nie rób nam już więcej takich numerów.
- Zobaczę co da się zrobić.
- Jesteś okropny.
- Wiem. - Zaskoczony basista, w odpowiedzi tylko parsknął śmiechem.
                       Gdy wszyscy byli już w komplecie, szamanka poprowadziła Wybranych i Evę przez kręte, ciemne korytarze. Nie mieli nawet pochodni. Tylko Jinxx, który był specjalistą od ognia, dostarczał do tunelu jakiekolwiek światło, co bardzo ułatwiło im drogę.
                       Za jednym z zakrętów ukazało im się wejście do ogromnej, dobrze oświetlonej groty. Tam też zobaczyli młodzież, którą zespół znał z poprzedniej wizyty i wiele nowych twarzy.
- Jak widzicie Armia rośnie w siłę. To dzięki waszej działalności muzycznej. Ci, którzy wiedzą o demonach, zasilili nasze szeregi. To jednak nie są wszyscy. Druga część naszych zwolenników została w świecie ludzi, aby nas informować o ich sytuacji.
- To bardzo dobry pomysł. Jak zaopatrzenie? - Andy niemal natychmiast odnalazł się w roli przywódcy.
- Mamy dla wszystkich przygotowane noże, topory i kiścienie.
- Ok.
- Wyprzedzając twoje pytanie, pistolety nie zadziałają.
- Ech. Z nimi byłoby nam o wiele łatwiej niż w walce wręcz.
- To prawda, ale co poradzimy. Kule po prostu przenikałyby przez demony. - W tej chwili szamanka zwróciła się w stronę dziewczyny. - Pamiętasz mnie?
- Tak. Wszystkie wspomnienia już wróciły. - odpowiedziała, uśmiechając się promiennie.
- To cudownie. Mamy dużo lekcji do nadrobienia.
- O tak. Zdecydowanie, powinnyśmy się tym zająć. Chodź teraz.
- Dobrze. - Muzycy nawet nie zdążyli niczego powiedzieć.
                     Wiedząc, że każdy był już odpowiednio przygotowany, postanowili spędzić czas wśród przyjaciół, za którymi tak bardzo się stęsknili. Śmiechu i żartom nie było końca. Jedynie Andy, nie mógł się do końca wyluzować, ponieważ przez cały czas czuł, że wśród nich czai się potężne zło, które tylko czeka, aby zadać im potężny cios, mogący w jednej chwili zaprzepaścić wszystko o co walczyli.

wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 24 "Informacje"

Na wstępie przepraszam za to, że zaniedbałam bloga.
Nie miałam weny, ale teraz wracam ze zdwojoną siłą.
Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście.

                                                         Margarita Black-Red

_________________________________________________________________________________


                     Rano Eva obudziła się, słysząc hałas dochodzący z kuchni. Zbiegła na dół po schodach by sprawdzić co się dzieje. Zaniemówiła gdy zobaczyła jak Jake gonił CC'ego po całym domu.
- Wracaj tu! - Wrzasnął na co tamten roześmiał się i dalej uciekał. Dziewczyna podeszła do Jinxx'a, Ashley'a i Andy'ego, którzy w najlepsze obserwowali całe zajście.
- Co im się stało? - Zapytała zdziwiona zarówno zachowaniem chłopaków jak i faktem, że Jake miał ubrudzoną czymś całą koszulkę.
- CC wyciął malutki, niewinny dowcip naszemu kochanemu gitarzyście. - Odpowiedział jej wokalista.
- Jaki?
- Jake szykował nam śniadanie, a CC użył swoich zdolności i ziemia troszkę się zatrzęsła. Dalej chyba nie muszę mówić.
- U was jest tak zawsze?
- Zależy. - W tym momencie Jake dopadł przyjaciela. Wszystkim wydawało się, że CC uderzy plecami w ścianę, ale ten przeniknął przez nią do drugiego pokoju. Wszyscy osłupieli.
- Ktoś mi to wyjaśni? - Zapytał perkusista, który wrócił do kuchni.
- Rychło w czas. - Ash był nieco zirytowany.
- O co ci chodzi?
- O to, że sam mogłeś wyciągnąć Evę, baranie. Byłoby o wiele prościej. - Po całym domu rozniósł się niepochamowany śmiech wywołany komentarzem basisty.
- Wiecie, że ja też odkryłem nową zdolność? - Zagadnął po chwili Andy. W odpowiedzi otrzymał pytające spojrzenia.
                      Wstał, podszedł do kuchennego blatu i nalał trochę wody do jednej ze szklanek. Odwrócił się w stronę przyjaciół. Uśmiechnął się do nich, po czym spojrzał na trzymaną w ręce szklankę. Woda zaczęła się unosić. Kierowana wzrokiem Andy'ego, przeleciała przez cały pokój, aż dotarła do dziewczyny.
- Wystaw ręce. - Poprosił ją. Eva wypełniła jego prośbę, a woda w jednej chwili zamieniła się w kostkę lodu, która wpadła w jej dłonie
- Niesamowite. Panujesz nad wodą? - Jinxx jako pierwszy odzyskał mowę.
- Wydaje mi się, że wszyscy mamy przypisany jakiś żywioł. Ja, jak już widzieliście, władam wodą. CC za to ma ziemię, a tobie przypadł ogień, Jinxx.
- Chwila. Są cztery żywioły, a was jest pięciu.- Zauważyła Eva.
- Fakt, ale to się okaże jaka jest dodatkowa zdolność. Na razie jednak proponuję śniadanie, ale teraz zajmie się tym CC. - Powiedział Jake sugestywnie spoglądając na perkusistę.
- Dobra, dobra. Rozumiem.
                        Niecały kwadrans później wszyscy zasiedli do stołu. W trakcie śniadania Eva cały czas była rozkojarzona. Gdy tylko zjadła ostatni kęs z talerza, wróciła do swojego pokoju. Usiadła na łóżku, gdyż nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Zakręciło jej się w głowie. Opadła na miękki materac i czekała, aż wszystko ustąpi. Przed oczami zaczęły się pojawiać przypadkowe scenki, które wydawały się jej wspomnieniami.
- "Ale ja tego nie pamiętam. Czy to się naprawdę stało"

                                                      ***

                          Eva obudziła się dwie godziny później. Pomimo bólu głowy zwlekła się z łóżka i spojrzała w lustro wiszące na ścianie. Przyglądała się przez chwilę swojemu odbiciu, aż uświadomiła sobie coś ważnego. Odzyskała pamięć. Ucieszyła się z tego, ale po chwili zbladła. Przypomniała sobie o czymś, czego nigdy nie powinna się dowiedzieć. Pobiegła na dół i zawołała cały zespół. Gdy już wszyscy byli w salonie, oznajmiła im, że pozbyła się amnezji.
- To świetnie. - Ucieszył się Ashley. - Jak to się stało?
- Nie wiem. Wczoraj do późna czytałam dziennik, a teraz miałam zawroty głowy. Zasnęłam, a kiedy się obudziłam, odzyskałam pamięć.
- Coś czuję, że ten dziennik podziałał na ciebie jak bodziec.
- Być może, ale nie o tym chciałam porozmawiać. Zawołałam was, ponieważ wiem dlaczego mnie tu zesłano. - Zespół popatrzył po sobie. W ich oczach można było dostrzec przeplatającą się ekscytację i przerażenie. Nikt nie wiedział czego się spodziewać, ale oczywistym było, że ta informacja może wszystko zmienić. - Pamiętacie naszą rozmowę o żywiołach? Jeden z was posiada ukrytą moc, dzięki której pokonacie "F.E.A.R". Jest jednak mały haczyk. Nic nie uda się bez czterech żywiołów. Jeśli jednemu z was coś się stanie, wszystko przepadnie.
- I nikt nam o tym nie powiedział! - Oburzył się Andy.
- Nikt o tym nie wiedział, oprócz... - Eva musiała wziąć głęboki oddech, aby kontynuować. - "Głos Strachu" nie jest najważniejszy. Jest jeszcze ktoś. To szamanka i odpowiedniczka Agnes. Ma największą władzę. Już wiele razy próbowała dopaść was, ale jej się nie udało. Nawet nie wiecie jakie macie szczęście. - Zamilkła i spojrzała na Andy'ego. Zauważyła, że wokalista nad czymś się zastanawia.
- Rozumiem, że nikt nie wie kto posiada tę moc. - Odezwał się w końcu.
- Raczej tak.
- Ok. A więc oficjalna wersja jest taka, że to ja.
- Andy, chyba nie myśli, że... - Zaczął Jake.
- Bez gadania. Wszyscy w to uwierzą, a ja dzięki temu ochronę was. Tak będzie najlepiej.
- Zdajesz sobie sprawę, że się narażasz? - Zapytał Jinxx, który nie był zadowolony z pomysłu przyjaciela.
- Wiem o tym. Nic mi nie będzie. Ponadto w związku z tym, że odnaleźliśmy Evę, sądzę, że powinniśmy wrócić.
- Na serio? - CC nie dowierzał, że znów zobaczy młodzież z drugiego świata, którą tak polubił.
- A co myślałeś? Koniec wakacji. - Zaśmiał się wokalista. - Nie wiem tylko, czy Eva będzie chciała nam towarzyszyć.
- Żartujesz sobie?! Oczywiście, że chcę!
- Na to liczyłem.

wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 23 "Nowe Życie"

- Popatrzcie jak słodko śpi. - Zaśmiał się cicho Jinxx - Nie wierzę, że tam wytrzymała.
- Ja nawet nie chcę wiedzieć co jej zgotowali. Czekajcie chwilkę. - Ashley zobaczył coś błyszczącego w ręce dziewczyny. Przysunął się do niej i zabrał lśniący przedmiot. Uśmiechnął się gdy zobaczył co to było. - Cały czas miała nasz różaniec z pentacharmem.
- Dziwne że jej go nie zabrali. - Odezwał się CC.
- Racja. - Westchnął i odłożył naszyjnik na miejsce.
- Już dojeżdżamy. Ash, obudź naszą księżniczkę. - Poprosił z uśmiechem Jinxx. Chłopak położył delikatnie rękę na ramieniu dziewczyny.
- Eva. Pobudka. Jesteśmy na miejscu.
- To nie był sen? - Zapytała ze zdziwieniem, gdy tylko otworzyła oczy.
- Nie był. Zechciałabyś poznać dwójkę moich przyjaciół. Zapewne znasz ich imiona.
- Jake i Andy? Naprawdę?
- Ależ oczywiście. Chyba pamiętasz, że nasz zespół lichy pięć osób.
- Jak mogłabym zapomnieć. Jesteście moimi idolami. - Cała trójka zaśmiała się.
- Widzieliśmy już twój różaniec. - Powiedział Jinxx.
                       Auto zatrzymało się przed dworkiem. Andy i Jake już tam na nich czekali.
- Witaj Evo. Miło mi cię poznać moja droga. - Powitał ją ciepło Jake. - Mam nadzieję, że ta trójka dobrze się zachowywała.
- Za kogo ty nas masz? - Zaśmiał się Ashley.
- Jak to? Za najlepszych gości pod słońcem. - Skomentowała z uśmiechem Eva. Wszystkich ucieszyły jej słowa. Uwielbiali swoich fanów, a ona była naprawdę urocza.
- Dobra. Koniec już tego, bo zamęczycie naszego gościa. Chodź Eva. Zaprowadzę cię do twojego nowego pokoju. - Dziewczyna odpowiedziała Andy'emu promiennym uśmiechem. Chłopak zaprowadził ją do ślicznego pokoju z kremowymi ścianami.
- Jak tu ślicznie.
- To od teraz twój pokój. Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci to, że będziesz mieszkać z takimi wariatami jak my.
- Zwariowałeś? To najlepsze co mnie w życiu spotkało.
- Piątka wariatów?
- Piątka idoli. - Andy uśmiechnął się na te słowa.
- Jake przygotował obiad. Może zanim się położysz i wypoczniesz, coś zjesz?
- Bardzo chętnie. Dziękuję. Daj mi chwilę, ok? Wezmę prysznic.
- Jasne. Łazienka jest na końcu korytarza. Ostatnie drzwi po prawej. W szafie masz Kilka ręczników i jakieś ciuchy. Nie wiem tylko czy będą dobre.
- Dziękuję. - Andy ponownie się uśmiechnął, po czym odszedł.
                Eva podeszła do szafy i zaczęła przeglądać ubrania. Zdziwiła się, gdy zauważyła, że są w jej rozmiarze. Wzięła przypadkową koszulkę, niebieskoszare dżinsy i puchaty ręcznik, po czym udała się do łazienki. Wzięła długi, odprężający prysznic, założyła na siebie ubrania i dołączyła do zespołu.
- Eva. Jak miło, że przyszłaś. Siadaj. - Powiedział radośnie Ashley. - Chodź. Zjesz obiad.
- Dzięki. Tak się zastanawiam... Te ciuchy są w moim rozmiarze. Skąd wiedzieliście... no... wiecie...
- To CC wybierał ubrania. - Odparł jej Jake. Wszyscy spojrzeli na perkusistę.
- No co?
- Powiedziałbyś nam skąd wiedziałeś? - Dopytywał się Jinxx.
- To ma związek z... - Odchrząknął i wskazał na swoją głowę. Zespół natychmiast domyślił się, że chodzi o wizje, które nie raz pokazywały CC'emu dziewczynę. Pozwoliło mu to na dobranie odpowiednich ubrań.
- Lepiej jak wszystko ci opowiemy później. Jak na jeden dzień i tak miałaś już dość wrażeń. - Powiedział Jake.
- Hmm. No dobrze. Opowiecie mi coś o sobie? - Eva nie chciała odpuścić. Wiedziała, że jednym pytaniem może zmusić zespół do wyznania prawdy.
- A co chciałabyś wiedzieć? - Zaśmiał się Andy zupełnie nieświadomy planu dziewczyny.
- Skąd pomysły na teksty i teledyski? - Zespół popatrzył po sobie. - I co? Nie macie mi nic do powiedzenia? W szpitalu więziły mnie jakieś demony, a wy zjawiacie się znikąd i mnie ratujecie. Co tu się dzieje?
- To nie jest takie proste do wyjaśnienia. Nie bierz nas za świrów. Chodzi o to, że istnieje inny świat, w którym...
- Poczekaj Andy. Agnes dała mi dziennik. Niech sama przeczyta. To w końcu ona jest autorką. - Odezwał się Jake.
- Jaki dziennik? - Zdziwiła się dziewczyna. Gitarzysta podał dziewczynie książkę, od którego wszystko się zaczęło. Eva otworzyła książkę na pierwszej stronie. - O mój... - Zobaczyła swój podpis. Zaczęła przeglądać kolejne kartki, a szok nie schodził jej z twarzy. Wszystko co tam zobaczyła utwierdzało ją w przekonaniu, że to naprawdę jej własność. Notatki były zapisane jej charakterem pisma, a obrazki były niemal identyczne do tych, które rysowała w zeszytach.
- Proponuję abyś najpierw wszystko przeczytała, a potem opowiemy ci resztę.
- Dobrze. Chyba tak będzie lepiej. Wrócę już do pokoju, ok?
- Jasne. Odpoczywaj. - Eva zabrała dziennik i poszła do swojego pokoju. To co się stało, było dla niej nieprawdopodobne. Była jednak zbyt zmęczona by o tym teraz myśleć. Położyła się na łóżku i niemal natychmiast pogrążyła się w głębokim śnie.

wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 22 "Odnalezienie"

                         Eva miała kolejny sen. Widziała jak ktoś podaje jej pod drzwiami klucz, dzięki któremu mogła wyjść ze znienawidzonej sali szpitalnej. Przemierzała puste korytarze. Weszła do kapliczki, gdzie czekał na nią zespół Black Veil Brides. Gdy się obudziła żałowała, że to nie była prawda.
                       W drzwiach pojawiły się dwa demony pod postacią lekarzy. Podbiegli do Evy i złapali ją za ręce. Dziewczyna zaczęła głośno krzyczeć i szarpać się z całej siły. Niestety na marne. Zjawy wyprowadziły ją z sali. Na korytarzu Evie udało się wyrwać, ale nie zdołała uciec daleko. Upadła, a demony ponownie zaczęły ją gdzieś prowadzić. Weszli do jakiegoś białego pokoju. Stało tam tylko biurko i dwa krzesła. Widma posadziły dziewczynę na jednym z nich. Na drugim siedział psycholog. Jego tabliczka identyfikacyjna zdradziła, że on również był demonem.
- Witaj. Pozwolisz, że zadam ci parę pytań. - Dziewczyna milczała. - Czy wiesz dlaczego tu jesteś?
- Nie.
- Czy śnią ci się jakieś dziwne rzeczy?
- Nie.
- Na pewno?
- Tak. - Eva już dawno nauczyła się odpowiadać na pytania z kamienną twarzą. Poprzysięgła, że co by się nie działo, nie da odebrać sobie wolnej woli.
- Powiedz mi jeszcze, co wiesz o zespole Black Veil Brides. To twój ulubiony zespół, tak?
- Prawda.
- Dlaczego?
- Czy to zakazane?
- To nie jest odpowiedzi zespół dla ciebie. Powinnaś z tym skończyć. Dla swojego dobra, rzecz jasna.
- A co ma ten zespół do mojej osoby?
- Nawet nie wiesz jak dużo.
- To może mi pan to wyjaśni.
- Tu nie ma co wyjaśniać. Wystarczy, że będziesz nam posłuszna. Jeśli będziesz współpracować, to odzyskasz wolność. - Eva już dłużej nie wytrzymała.
- Co ja tu robię???!!! Dlaczego mnie tu trzymacie???!!! Co ja wam takiego zrobiłam???!!! - Poderwała się z miejsca. Dwa demony złapały ją za ręce.
- Wyprowadzić. Jak zmądrzeje to ją przyprowadźcie. Do tego czasu wiecie co robić. - Demony skinęły głowami i zaczęły ciągnąć gdzieś dziewczynę. Eva już wiedziała, że czekają ją kolejne szpitalne tortury. Wierzyła jednak, że nadejdzie dzień, gdy będzie wolna.

                                                              ***

                         Z Ashley'em do szpitala pojechali CC i Jinxx. Basista całą drogę nie mógł się uspokoić. Nie miał zamiaru się wycofywać, ale ogarną go niemały strach.
- Ash, wszystko ok? - Zapytał zaniepokojony Jinxx.
- Tak. Nic mi nie jest.
- Jeśli chcesz, możemy się jeszcze wycofać. Nie chcemy cię do niczego zmuszać. Znajdziemy inny sposób
- Nie. Jestem pewien. To tylko chwilowy strach.
- Na pewno?
- Tak. Nic mi nie jest.
- Zaraz będziemy na miejscu. - Odezwał się CC.
                         Auto się zatrzymało. Ashley przemienił się w pielęgniarza, wysiadł z pojazdu i ruszył w kierunku szpitala. Dziwił się, że nikt nie zwrócił na niego większej uwagi. Basista szedł spokojnie szpitalnymi korytarzami. W pewnym momencie jego oczom ukazała się tabliczka z napisem: "Sala 1149". Jego serce mocniej zabiło, gdy poczuł za sobą czyjąś obecność.
- Co tu robisz? - Usłyszał za sobą męski głos. Odwrócił się. Tak jak myślał, za nim stał demon, ukrywający się pod postacią demona.
- Mam przynieść teczkę, którą pielęgniarka zostawiła w tej sali. - Odpowiedział z niesamowitym spokojem. Sam się zdziwił, że nie był tak dobrym aktorem.
- W porządku. Tylko szybko. Pacjentka jest bardzo nerwowa. - Ashley skinął głową i wszedł do sali. Zobaczył przed sobą śpiącą Evę.
- Eva. Obudź się. - Odezwał się do niej. Dziewczyna otworzyła oczy i odskoczyła przerażona.
- Czego chcesz? Nie zbliżaj się.
- Nie bój się. Pomogę ci.
- Dlaczego mam ci wierzyć? - Ashley ukazał swoją prawdziwą postać. - Nie może być. Ashley Purdy? - Powiedziała zaskoczona. Nie wierzyła, że przed nią stał basista jej ukochanego zespołu.
- Widzę, że moja sława mnie wyprzedza. Zbieraj się. Uciekamy stąd.
- Ale wszędzie są...
- Wiem o demonach. - Przemienił się z powrotem w pielęgniarza. - Obiecuję, że będzie dobrze. Zaufaj mi. - Dziewczyna skinęła głową. Ashley podszedł do Evy i objął ją od tyłu. - Udawaj, że jesteś czymś odurzona. - Wyszli. Przez chwilę szli jak gdyby nigdy nic. W pewnym momencie Ash pociągnął dziewczynę do jednej z pustych sal.
- Co się stało? - Zapytała zaniepokojona Eva.
- Ciii. Wiedzą, że cię zabrałem. - Usłyszeli jak ktoś biegnie. Po chwili z całym budynku rozległ się alarm.
- Niech to. Co teraz? - Chodził w tę i z powrotem Ashley. - Wiem. - Wyciągnął telefon i zadzwonił do CC'ego.
- No, co jest?
- Musicie odwrócić uwagę demonów.
- Ok. Tylko się pośpiesz. - Po chwili w budynku rozległy się krzyki. Basista wraz z dziewczyną wybiegli ze szpitala i wsiedli do samochodu.
- A gdzie Jinxx?
- Odwraca uwagę. - W tym momencie pojawił się gitarzysta.
- Spadamy. - Auto ruszyło z piskiem. Kilka demonów wybiegło na parking, ale było już za późno na podjęcie pościgu. Byli stanowczo za daleko. Po chwili Eva się roześmiała. Była szczęśliwa, gdyż nareszcie była wolna. Dodatkowo ocalił ją zespół Black Veil Brides, co było dla niej nieprawdopodobne. Oparła się wygodnie o fotel i nie wiadomo kiedy usnęła.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 21 "Sen"

                Andy wrócił do swojego pokoju i opadł bezwładnie na łóżko. Był zmęczony. Cały czas albo pracował w studiu nagraniowym, albo szukał jakiejkolwiek informacji o Eva'e. Niestety nic to nie dawało. Jedynym pocieszeniem było rozwinięcie swoich zdolności. Andy chwilę o nich myślał, gdy nagle go olśniło. Mógł spróbować odnaleźć dziewczynę za pomocą telepatii. Nie wiedział czy cokolwiek to da, ale nie tracił nadziei. Ułożył się wygodnie się na łóżku i zamknął oczy. Jego dusza oddzieliła się od ciała. Szukał jej. Znikał z jednego miejsca i pojawiał się w drugim. Słuchał rozmów przypadkowych ludzi. W końcu znalazł się w domu dziewczyny. Zobaczył na stoliku jakieś dokumenty. Pokierowały go do jednego ze szpitali psychiatrycznych w Los Angeles. Tam zobaczył dwóch lekarzy, rozmawiających o Evie. Od razu zauważył, że w mężczyznach jest coś dziwnego. Nagle przypomniał sobie o demonie, który ukrywał się pod postacią policjanta. Spojrzał na plakietki z nazwiskami. Teraz miał już pewność. Demony. Andy podszedł do dziennika leżącego na biurku. "Eva Black - sala 1149". Chłopak niezmiernie się ucieszył z tego, że Eva była cała i zdrowa. Ruszył w kierunku sali. Przeszedł przez jedną ze ścian i ujrzał Evę leżącą na łóżku. Spała.
- Eva. - Szepnął cicho i delikatnie. Ku jego zaskoczeniu Eva, go usłyszała. Obudziła się. - Bądź silna. Niedługo będziesz wolna. - Dziewczyna przetarła oczy. Rozejrzała się dookoła. Mogłaby przysiądz, że widziała przed sobą wokalistę jej ulubionego zespołu - samego Andy'ego Biersack'a.
- "Czy to był sen?

                                                             ***

- Andy? - Chłopak otworzył oczy i zobaczył nad sobą CC'ego. - Stoję tu już 15 minut. Ale masz twardy sen.
- Nie spałem.
- Więc co robiłeś?
- Użyłem telepatii. Znalazłem Evę.
- Żartujesz! Gdzie jest?
- W szpitalu psychiatrycznym w Pasadenie. Jest też zła wiadomość.
- Jaka?
- W szpitalu są demony. Ukrywają się pod postacią lekarzy.
- Jasny gwint. - Szepnął sam do siebie. - To co my teraz zrobimy?
- Nie wiem. Zawołajmy chłopaków. Zastanowimy się razem co zrobić.


10 minut później

        Podczas gdy Andy opowiadał przyjaciołom o swoich odkryciach, towarzyszył mu dziwny niepokój. Bał się ich reakcji. Nie chciał któregokolwiek z nich narażać, ale wiedział, że nie jest w stanie samodzielnie uwolnić Evy. Musiał poprosić o pomoc, choć nie przyszło mu to łatwo.
- Nie mam pomysłów. - Szepnął do siebie Jake. - Nie wiemy ani jak tam się niepostrzeżenie dostać, ani ile jest tam demonów. - Wszyscy posmutnieli. Tylko Ashley siedział ze swoim typowym, łobuzerskim uśmieszkiem.
- Co cię tak cieszy? - Zapytał CC.
- Nie wiem jak wam to powiedzieć, ale... - Zaciągnął się na chwilę, by móc napawać się wyrazem twarzy pozostałych. - ...dwa dni temu odkryłem, że... - Znowu zamilknął.
- Ash! Nie znęcaj się nas nami i wreszcie powiedz! - Zirytował się Jinxx.
- Lepiej wam to pokażę.- Wstał i ukrył się za kuchennym barkiem. Po chwili wyskoczył, ale jako... CC!!!
- Co do...? - Odezwał się Jake. Wszyscy oniemieli.
- Tego się nie spodziewaliście, co?
- Potrafisz się zmieniać w kogoś innego?
- Dokładnie. Poczekajcie aż usłyszycie w kogo się zmieniłem jako pierwszego.
- W kogo?
- Teraz padniecie. Miałem głupi sen o moim liceum. Podchodzę rano do lustra i widzę w nim mojego nauczyciela historii. Myślałem, że dostanę zawału. - Wszyscy na raz się roześmiali. - Teraz na poważnie. Mogę się zakraść do szpitala pod postacią lekarza. Co wy na to?
- Jesteś pewien, że chcesz tak ryzykować? - Dopytywał się CC.
- Jestem. Nie martwcie się. Nic mi nie będzie.
- Dobrze. Ufamy ci. Tylko obiecaj, że będziesz na siebie uważał.
- Obiecuję.

wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 20 "Zbawiciel"

                      Jeden z demonów podszedł do trPrzerwałyciągnął sztylet.
- NIE!!! - Krzyknął rozpaczliwie Ashley, próbując uwolnić się z uścisku jednej ze zjaw. Gdy sztylet już miał przebić serce Andy'ego, chłopak...
... ZNIKNĄŁ.
                       Walczący znieruchomieli. Ani muzycy, ani demony nie mieli pojęcia co się właśnie wydarzyło.
- Wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha. - Wszyscy się odwrócili i zobaczyli Andy'ego, który jak gdyby nigdy nic siedział na schodach. Chłopak walczył sam ze sobą, żeby nie wybuchnąć śmiechem. - Może wam pomóc? - Zapytał ironicznie. Demony ruszyły na niego. Andy zniknął i pojawił się w zupełnie innym miejscu.
- Teleportacja? - Zapytał Jake.
- Dokładnie. Zatkajcie uszy. - Zespół bez wahania wypełnił polecenie wokalisty. Andy krzyknął, ale nie tak jak zawsze. Tym razem był to tak wysoki dźwięk, że witraże kościoła roztrzaskały się w drobny mak. Wszystkie demony się rozpłynęły. Zespół patrzył na Andy'ego z podziwem i radością w oczach. W przypływie euforii rzucili się na niego i uściskali najmocniej jak się tylko dało. Niewiarygodnie cieszyli się z powrotu wokalisty.
- Jak to wyglądało? - Zapytał CC, gdyż ciekawość wzięła górę.
- Widziałem ludzi, którzy umarli. Szli w kierunku białego światła. Patrzyli na mnie i pytali, dlaczego nie idę z nimi. Odpowiedziałem, że ktoś na mnie czeka, a ja obiecałem, że wrócę. - Muzycy uśmiechnęli się. Nigdy nie słyszeli czegoś tak uroczego i słodkiego. - Światło zniknęło, a ja zostałem na ziemi. Przez cały czas czuwałem nad wami i pilnowałem, żeby nic wam się nie stało.
- Wybacz, że ci przerwę, ale czy coś nam groziło? - Odezwał się Ashley.
- Kilka razy odpędzałem od naszego domu demony. - Zespół popatrzył po sobie, dziwiąc się, że niczego nie zauważyli. - Z każdą chwilą czułem coraz większą siłę. To uczucie jest nie do opisania. Miałem wrażenie, że jestem wszechmogącym. W pewnym momencie poczułem, że nadszedł czas na powrót do krypty. Resztę już wiecie.
                             Gadali tak jeszcze dwie godziny, po czy wrócili do domu. Gdy tylko Andy wszedł do środka rzucił się na kanapę w salonie.
- Chodźcie chłopaki. Zrobimy coś do jedzenia dla naszej śpiącej królewny. - Zaśmiał się CC. W odpowiedzi Andy rzucił w niego poduszką. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. To było coś czego mi wszystkim brakowało - wspólne dowcipy. Pół godziny później obiad był gotowy. Zjedli w jadalni, po czym rozsiedli się w salonie. Nagle Jake poczuł za sobą czyjąś obecność. Odwrócił się. Poderwał się wystraszony z kanapy.
- Jezu!!! Agnes!!! Zabiję!!!
- Zdecyduj się, Jezu czy Agnes. Przepraszam, że cię wystraszyłam.
- Nie ma sprawy, ale jeszcze jeden taki numer i zejdę na zawał. - Wszyscy się roześmiali.
- Przyszłam sprawdzić, czy wszystko jest dobrze. Witaj w powrotem Andy. - Chłopak odpowiedział uśmiechem. - Jak się czujesz?
- Dziękuję, dobrze. Wolno mi spytać, czemu nie mówisz nam o wszystkim? - Wszyscy popatrzyli na wokalistę ze zdziwieniem. - Jak wyjaśnisz, że wróciłem do życia dopiero gdy Ashley krzyknął? - Te słowa zszokwały basistę. Nie mógł uwierzyć, że gdyby nie jego krzyk, najprawdopodobniej straciliby Andy'ego.
- Sama nie wiem, dlaczego był potrzebny bodziec z zewnątrz. Podejrzewam, że ktoś rzucił urok nie pozwalający ci wrócić, a Ashley po prostu przebił tę barierę i ocalił ci życie. - Andy odwrócił się w kierunk basisty i posłał mu uroczy uśmiech.
- Dziękuję Ash. - Ten odpowiedział tylko nerwowym uśmiechem. Nie był w stanie wykrztusić ani jednego słowa. Nastała chwila ciszy, która dodała mu trochę odwagi. Wypowiedział coś czego nikt się nie spodziewał.
- Ja też chcę przez to przejść. - Nikt prócz Andy'ego go nie zrozumiał.
- Jesteś pewny?
- Tak. - Reszta patrzyła na basistę zdumiona.
- Wszyscy to przejdziemy, co nie? - Odezwał się CC. Pozostała dwójka tylko mu przytaknęła. Wieczór spędzili na ustalaniu planu działania.
                    Dwa dni później Ashley spełnił to co powiedział. Umarł dokładnie w taki sam sposób jak Andy. Tym razem nie było już żadnych komplikacji. Basista nie potrzebował bodźca, by wrócić do świata żywych.
                     Potem kolejno CC, Jake i Jinxx udali się do krainy śmierci. Wszyscy rozwineli swoje stare zdolności i zdobyli nowe, między innymi panowanie nad żywiołami, czytanie w myślach i telepatię.
                     Gdy zespół był już w komplecie, wznowili działalność w show-biznesie. Nie mogli przecież zapomnieć o swojej wiernej Armii. Głównym celem pozostało jednak odnalezienie Evy Black.

poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 19 "Niebezpieczeństwo"

Koncert Black Veil Brides już jutro!!!

Z tej okazji udostępniam mój ulubiony rozdział.
Życzę wam miłego czytania i niezapomnianych wrażeń na koncercie.
Widzimy się w Warszawie.
Pozdrawiam całą BVB ARMY.

_________________________________________________________________________________



Nie jestem Ci nic winien
Umrzesz tylko we snach zapomnienia
Mam swoją dumę, więc słuchaj jak śpiewam
Nigdy nie pozwolę Ci okraść mojej trumny

I nie pozwolę ci ukraść mojego życia pozagrobowego!
I nie pozwolę ci ukraść mojego życia pozagrobowego!

                                                                                  ( Black Veil Brides - "Coffin" - fragment )



                  Andy leżał teraz w trumnie zupełnie bezbronny. Chłopaki pełnili przy nim na zmianę warty, ponieważ bali się o bezpieczeństwo przyjaciela. Wiedzieli, że demony mogą w jakiś sposób go odnaleźć i zniszczyć. Było im ciężko ze świadomością, że Andy umarł. Było to tak nieznośne, że wmawiali sobie, że on tylko śpi. Andy wyglądał bardzo spokojnie, więc taką wersję mogli przyjąć.
                   Tego wieczoru wartę pełnił Ashley. Nic nie robił. Patrzył tylko pustym wzrokiem w ścianę. Nagle usłyszał dziwne szmery na schodach. Był całkowicie pewien, że to nie jest jeden CC, ponieważ ten miał przyjechać na swoją wartę dopiero za trzy godziny. Ashley wstał i poszedł sprawdzić co to było. Szedł przed siebie, dokładnie się rozglądając. Nagle staną, gdy poczuł za sobą czyjąś obecność. Nie zdarzył nic zrobić, ponieważ ktoś uderzył go w głowę. Ashley upadł. Stracił przytomność.
                   Do krypty weszły dwie kapłanki i członkowie jakiejś sekty, wśród których znajdowała się dziewczyna zahipnotyzowana przez demona. Miała za zadanie wbić zatruty sztylet prosto w serce bezbronnego chłopaka. Msza się rozpoczęła. Wszyscy trzymali w rękach świece i patrzyli na trumnę. Tylko kapłanki wiedziały kim jest osoba leżąca w trumnie. Miały wizje, z których wiedziały co się stanie.

                   W pewnym momencie wierni podeszli do otwartej trumny. Dziewczyna wystąpiła z szeregu i zbliżyła się do Andy'ego. Zobaczyła, że chłopak ma w ręku zaciśnięty złoty naszyjnik z logo zespołu. Pomyślała, że to będzie ciekawe trofeum, po osobie, którą za chwilę miała zabić. Jednym sprawnym ruchem zabrała naszyjnik z trumny. Pozostali wierni to zobaczyli. Wisiorek tak im się spodobał, że zapragnęli mieć go dla siebie. Wszyscy na raz rzucili się na dziewczynę. Rozpętała się zacięta walka. Kapłanki stały w bezpiecznej odległości. Tylko się przyglądały.
                    Nagle pomieszczenie wypełnił ogień, który zabił walczących. Nie tknął jednak ani kapłanek, ani trumny. Ogień zniknął, a kapłanki odeszły w milczeniu. Andy spojrzał na nieprzytomnego Ashleya. Uśmiechnął się z troską, po czym wyciągnął telefon przyjaciela i wysłał SMS-a do CC'ego.
- "Przyjeździe jak najszybciej do kościoła." - Andy podszedł do trumny. Spojrzał na samego siebie leżącego w trumnie, po czym ją zamknął. Zniknął.


10 minut później

- Ashley! Ashley! Obudź się! - Usłyszał znajomy głos. Otworzył oczy i zobaczył nad sobą Jake'a, Jinxx'a i CC'ego.
- Co tu robicie?
- No jak to? Wysłałeś mi SMS-a, że mamy przyjechać. - Zdziwił się CC.
- Ale ja nic nie wysyłałem.
- To jak nie ty to kto? - Zaniepokoił się Jake. Nagle zamarł. - Co z Andy'm?! - Wszyscy na raz zbiegli do krypty. Na miejscu ujrzeli martwych członków sekty. Przerazili się na ten widok. CC otworzył trumnę. Uspokoił się nieco widząc, że Andy w niej nadal leży.
- "Dzięki bogu. Nic mu nie jest." W tym czasie Jinxx podniósł z ziemi wisiorek wokalisty.
ZAMARŁ!!!
                     Zbaczył, że przy trumnie stoi - ANDY!!! Jinxx nie wierzył w to co widział.
- Spokojnie Jinxx. To ja. To co się tu stało to moja sprawka. Ta dziewczyna... - Wskazał na nią. - ...była opentana przez demona. Miała mnie zabić, ale jej w tym przeszkodziłem. Niedługo do was wrócę. - Posłał najpiękniejszy uśmiech świata i zniknął tak samo niespodziewanie jak się pojawił.
- Jeremy, co się stało? Strasznie zbladłeś. - Jinxx oprzytomniał słysząc głos Jake'a.
- Wy tego nie widzieliście?
- Czego?
- Jak wam powiem to nie uwierzycie.
- Spróbujemy uwierzyć. - Odezwał się Ashley. Jinxx wziął głęboki oddech i opowiedział przyjaciołom to co się stało. Wszyscy patrzyli na niego z niewyobrażalnym zdziwieniem. Poczuli jednak ulgę na wieść, że z Andy'm wszystko jest w porządku. Wszyscy spędzili całą noc przy trumnie przyjaciela.
                    Obudzili się bladym świtem. Nikt nie myślał o tym, że było im zimno i byli głodni. Nie chcieli wrócić do domu. Wysłali tylko Ashley po coś do jedzenia i kilka koców. Siedzieli przy trumnie i rozmawiali. W ich głowach plątały im się słowa Andy'ego: "Niedługo do was wrócę."  Pragnęli by ich przyjaciel znowu był wśród nich. Nikt nie zauważył jak szybko minął cały dzień. O dziwo nie czuli się w ogóle zmęczeni.
                     Nagle CC poczuł, że zbliża się do nich czyste zło. Ostrzegł przyjaciół. Po chwili usłyszeli czyjeś kroki. Z łatwością domyślili się, że były to demony, których celem był nie kto inny jak Andy. Rozpętała się zacięta walka o życie wokalisty. Zespół bronił przyjaciela ze wszystkich sił, ale to nic nie dawało, bo nie wiadomo skąd pojawiały się kolejne demony. Zjaw było tak dużo, że siły opuszczały chłopaków. Pomimo świadomości przegranej walczyli dalej. Jeden z demonów podszedł do trumny i wyciągnął sztylet.

środa, 18 marca 2015

Rozdział 18 "Ciemność"

           Następne dni mijały w bardzo napiętej atmosferze. Nikt nie wyobrażał sobie, że Andy po prostu zniknie. Ta myśl wpędzała resztę zespołu w depresję. Dzień odejścia wokalisty zbliżał się nieubłaganie. Nie chcieli tego, ale wiedzieli, że Andy robi to dla ich dobra. To poświęcenie było czymś niesamowitym. Nikt nie spodziewał się takiej postawy wokalisty. Śmierć za przyjaciół była jednocześnie czymś przerażającym i pięknym.
- Ej, chłopaki. Co wy tacy speszeni? W ogóle się nie odzywacie. - Zapytał z ciekawością Andy, który miał już dość milczenia przyjaciół.
- Em...no...wiesz. - Zaczął jąkać się Ashley.
- No słucham.
- Nie rób tego. To wielkie ryzyko, a my nie wytrzymamy jeśli coś ci się stanie. - Sprostował Jake. Andy westchnął i pokręcił zrezygnowanie głowa.
- Wiecie, że tak trzeba. Nic mi się nie stanie. Obiecuję, że wrócę do was cały i zdrowy. Jesteście moimi przyjaciółmi i nigdy nie zostawiłbym was samych. - Słowa Andy'ego widocznie uspokoiły resztę zespołu. - Wierzę, że dacie sobie radę.
- To nie jest takie łatwe. Zrozum, że już sama myśl o twojej śmierci jest koszmarem. - Odezwał się CC.
- To będzie tylko kilka dni. Zanim się obejrzycie, będę już z powrotem. - Posłał przyjaciołom powalający uśmiech. Reszta zespołu mimowolnie odpowiedziała tym samym. Postanowili spędzić wspólnie czas, ponieważ nie wiedzieli na jak długo się rozdzielą.

                                                                        ***

           Eva leżała na łóżku w jednym z pokoi w szpitalu psychiatrycznym. Była już po wielu bolesnych zabiegach, jednak nie straciła woli przetrwania. Wiedziała dobrze, że lekarze nie są ludźmi lecz demonami. Widziała tyle plakietek, że nie miała już wątpliwości. Chcieli ją złamać. Wmówić jej, że to co widziała w snach było spowodowane jakąś chorobą psychiczną. Była jednak pewna, że demony chcą ją zniszczyć i ukryć swoje istnienie, odbierając jej wolność. Jedyne co jej zostało to różaniec z logo Black Veil Brides. Wierzyła, że zespół zna prawdę i nie dopuści do tego, by kogoś jeszcze spotkał taki sam los jak ją. Nadzieja była tym co przytrzymywało ją przy życiu. Nie liczyła na ocalenie, lecz na pokonanie zła, które ją zniewoliło. Wierzyła, że już niedługo nadejdzie taki dzień.

                                                                        ***

             Cała piątka wsiadła do auta i ruszyła w wyznaczone wcześniej, odludne miejsce. Celem był stary i opuszczony kościół poza miastem. Weszli do środka i zeszli po schodach do podziemnej krypty. Rozejrzeli się po pomieszczeniu. Wszędzie były zapalone świece, a na samym środku ustawiona była trumna. Andy spojrzał na przyjaciół. Jak zawsze był spokojny. Chciał tym ich trochę uspokoić. Jinxx wyciągnął z czarnego płaszcza małą fiolkę i podał wokaliście.
- Agnes przygotowała ... - Zaciął się. - ...truciznę. - Jedno słowo bolało jak żadne inne.
- Coś poczuję?
- Nie. - Zaszlochał. Czuł się bezsilny. Andy położył dłonie na ramionach przyjaciela.
- Spokojnie. Przecież wiesz, że wrócę. - Jinxx tylko kiwnął głową. Andy uściskał każdego z chłopaków, z osobna, po czym wszedł do trumny. Otworzył buteleczkę i jednym ruchem wypił jej zawartość. Położył się i spojrzał na przyjaciół pogrążonych w smutku. - Uważajcie na siebie. - Jego oczy się zamknęły.


Ciemność.

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 17 "Wizja"

 - Kolejny raz wezwali nas do szkoły. Ty nie masz do niczego szacunku!! Co z tobą jest nie tak!! - Matka wrzeszczała na cały dom.
- I jeszcze te rysunki!! - Ojciec wyciągną jeden ze szkiców córki. - Przyznaj się!! To jakaś sekta!! Masz z tym skończyć gówniaro!! - Eva tylko się śmiała.
- Jesteście beznadziejni. Nic nie rozumiecie. - Wzięła torbę i podeszła do drzwi wyjściowych.
- Nigdzie nie pójdziesz! - Krzyknął ojciec. Eva zaczęła się szarpać z rodzicami. Nagle w drzwiach pojawili się sanitariusze. Powalili dziewczynę na podłogę i podali jej zastrzyk. Eva poczuła jak siły ją opuszczają. Nie wiadomo kiedy znalazła się w karetce, która zabrała ją do jakiegoś szpitala. Dziewczyna spojrzała na plakietkę jednego z lekarzy. Nie zobaczyła nazwiska. Ujrzała coś co ją śmiertelnie przeraziło. Na karcie, zamiast zdjęcia człowieka umieszczona była twarz demona.
- "Boże! Już po mnie!"

                                                                       ***

         Zajechali przed duży, jasny dom jednorodzinny. Wysiedli z wozów.
- OMG. Black Veil Brides. - Obejrzeli się za siebie i zobaczyli dwójkę nastolatków. Chłopak miał ciemne, krótkie włosy i wisiorek z logo zespołu na szyi. Dziewczyna miała różowe pasemka, a ubrana była w koszulkę z wizerunkiem chłopaków.
- Możemy prosić o autografy? - Zapytała z nadzieją dziewczyna. Chłopaki popatrzyli po sobie z uśmiechem.
- Jasne. - Odpowiedział Jake. Po chwili zespół rozdał podpisy.
- Dzięki wielkie. Jezu. Szkoda, że Eva nie miała takiej okazji. - Wypowiedź chłopaka bardzo zdziwiła zespół.
- Eva Black? - Zapytał Andy.
- Tak. Skąd wiecie?
- Wysłała do nas list. Coś się z nią stało? - Zaniepokoił się Jinxx.
- Dwa dni temu zabrała ją karetka. Gadają, że zabrali ją do psychiatryka. Ponoć miała jakieś wizje. Gadała od rzeczy.
- Co mówiła? - Dopytywał się Ashley.
- Mówiła coś o jakimś pustkowiu i coś o demonie, który ją goni.
- Boże. - Szepnął pod nosem Andy.
- Myślę, że powinniśmy już wracać. - Odezwał się Jake.
- Jake ma rację. - Potwierdził CC. Pożegnali się z fanami i wrócili do domu.
           Jake wszedł do swojego pokoju i opadł bezwładnie na łóżko. Zniknięcie Evy zupełnie go rozbiło. Nie miał pojęcia co teraz będzie. Chłopak zamknął oczy. Zasnął.
- Jake. Obudź się. - Usłyszał delikatny kobiecy głosik. Poderwał się przerażony.
- Agnes??? Co ty tu robisz?
- Zbierz chłopaków. Musimy poradzić. - Chłopak wstał i poszedł obudzić resztę zespołu. Po chwili wszyscy siedzieli już w salonie.
- Moi drodzy. Przyszłam tu, ponieważ miałam pewną wizję. Wyczytałam z niej coś bardzo ważnego. To może nam pomóc, ale jest bardzo ryzykowne i niebezpieczne.
- Co zobaczyłaś? - Zapytał z zainteresowaniem Ashley.
- Wizja mówiła o wyzwoleniu przez śmierć. - Zespoł popatrzył po sobie z lekkim strachem w oczach. - Macie niezwykłe zdolności, ale mają one swoje ograniczenia. Można uwolnić całą moc jaka w was drzemie, ale trzeba w tym celu wrócić z krainy śmierci. Ostrzegam, że może się to nie udać. - Chłopaki popatrzyli po sobie, a strach w ich sercach coraz bardziej narastał. Wizja własnej śmierci była dla nich nie do zniesienia. Jedyną spokojną osobą był Andy. W jego oczach nie było lęku. Wyglądał jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał.
- Ja to zrobię. - Odezwał się nagle. Reszta zespołu była w szoku. Patrzyli na wokalistę tak jakby go nie dosłyszeli. - Ja to zrobię. - Powtórzył jeszcze pewniejszym głosem.
- N...Nie! Andy! Nie możesz! - Oprzytomniał CC.
- Nie moższ tak ryzykować. - Zaprotestował drżącym głosem Jinxx.
- Ale spokojnie. Już zdecydowałem. Powinniśmy spróbować. Agnes powiedziała, że to niebezpieczne, a ja nie mam zamiaru was narażać. Sam się tego podejmę, ponieważ jesteście moimi przyjaciółmi. Proszę, uszanujcie moją decyzję. - Wypowiedź Andy'ego odebrała reszcie mowę.
- Dobrze. - Niespodziewanie odezwał się Ashley. - Mam jednak proźbę Andy.
- Słucham.
- Przysięgnij, że wrócisz.- Na usta Andy'ego wkradł się prawie niewidoczny uśmiech.
- Przysięgam.

środa, 11 marca 2015

Rozdział 16 "Nadzieja"

               Nagraną płytę nazwali "Wretched and Divine", ponieważ cała historia zaczęła się od dziennika. Piosenki były niesamowite. Ich brzmienie było takie jakie cały zespół sobie wymarzył. Teksty, poza oczywistym dla wszystkich znaczeniem, zawierały pewną wiadomość, którą nieliczni mogli rozszyfrować. Zawiadamiały one o niebezpieczeństwie jakie niosą demony i nawoływały do walki o swój byt. Zespół miał nadzieję, że ktoś odkryje prawdziwy charakter piosenek.

               W Kalifornii nakręcili film Legion of the Black. Postanowili pokazać wszystko to z czym sami na prawdę się spotkali. Pokazali demony, uwolnienie z więzienia, "Głos Strachu". Nie mieli pojęcia czy to coś da, ale nie tracili nadziei.

                                                                          ***

           Eva cały dzień siedziała w swoim pokoju. Odkąd zetknęła się z zespołem Black Veil Brides nie zajmowała się niczym innym. Ściany były całe w plakatach. Wszędzie nosiła różaniec z logo zespołu. Zastanawiała się dlaczego wyglądało jak symbol, który widziała w snach. Ona sama nie wiedziała co to jest.
           Usiadła na krześle przy biurku i włączyła komputer. Pierwszą stroną na jaką weszła był fanpage zespołu. Od razu zauważyła link na stronę, na której pojawił się nowy film zespołu. Kliknęła.
SZOK!!!!
Zobaczyła dokładnie to co widziała w snach. To samo pustkowie, tego samego demona.
- "Jak to możliwe???!!! O co tu chodzi???!!!"

                                                                          ***

          Kolejne listy od fanów zaskoczyły zespół. Mówiły o dziwnych snach, nienaturalnym nękaniu, paraliżującym strachu. W niektórych kopertach były rysunki demonów. Chłopaki dowiedzieli się, że wiele osób spotyka się z bardzo podejrzanym zachowaniem ludzi związanych z policją, szkołami i punktami opieki medycznej. Byli tym faktem przerażeni. Nie chodziło o to, że mieli niezbity dowód na to, że władca chce przejąć kontrolę nad ich światem. Straszne było dla nich to, że nikt nie mógł się nigdzie czuć bezpiecznie. Byli niemal pewni, że przez lata to demony były sprawcami zła z jakim spotkali się zarówno oni jak i ich fani. Sądzili, że to właśnie te przeklęte zjawy były źródłem odrzucenia społecznego, z którym miały do czynienia osoby, które nie zasłużyły na tak okrutne traktowanie. Tym bardziej cieszyli się, że ich mała armia trzyma się razem. Wiedzieli, że im więcej ich będzie tym większą będą mieli szansę na pokonanie wroga.
            Do salonu wszedł CC trzymający kilkanaście listów.
- Kolejne listy od fanów! - Zawołał, odkładając listy na stolik. Wszyscy zebrali się w salonie i zaczęli przeglądać kolejne kartki.
- O jasny gwint!! - Zawołał nagle Jinxx.
- Co się stało? - Spytał zaniepokojony Jake.
- W życiu nie zgadniecie kto jest autorem tego listu. - Odwrócił kartkę zapiskami w stronę twarzy przyjaciół.
- Niech mnie ktoś uszczypnie. - Odezwał się prawie niesłyszalnie Ashley.
- Eva Black? Niemożliwe. - Powiedział Andy. - Co pisze?

Drodzy Black Veil Brides,

Mam na imię Eva i jestem waszą wielką fanką. Cały czas słucham waszych piosenek. Są wspaniałe. Dają mi niesamowitą siłę i chęć do życia. Najbardziej lubię piosenkę "Savior". Kiedy mam doła nucę ją sobie i zawsze czuję się wtedy dobrze.
Postanowiłam napisać ten list, ponieważ od dłuższego czasu miewam dziwne sny i wizje. Widziałam w nim pewien symbol. Nie miałam jednak pojęcia co on oznacza. Pewnego dnia natknęłam się na jeden z waszych teledysków i zobaczyłam w nim ten symbol. Byłam co prawda zdziwiona, ale zlekceważyłam to.
Poza tym widziałam demona, który gonił mnie przez jakieś pustkowie. To z kolei zobaczyłam w filmie "Legion of the Black". Nie mam pojęcia jak to możliwe.
Proszę. Nie traktujcie mnie jak wariatkę. Na prawdę pokazujecie dokładnie to co widzę w snach. Nie umiem tego wyjaśnić.
Bardzo chciałabym się z wami spotkać i porozmawiać na ten temat. Bardzo was proszę, bo to dla mnie bardzo ważne.

Pozdrawiam was bardzo mocno i życzę wam wszystkiego dobrego.

Eva Black

- Masakra. - Jedno słowo wyrwało się z ust Jinxx'a. Nastała chwila ciszy. Treść listu wszystkich zatkała.
- Czyli to ją widziałem w swoich koszmarach. - Szepnął CC bardziej sam do siebie niż do przyjaciół.
- Musimy się z nią skontaktować. Na kopercie jest adres, prawda? - Zapytał Jake.
- Tak. Los Angeles. Sunny Street 48.
- No to zbieramy się i jedziemy. - Nakazał CC. Wszyscy rozbiegli się do swoich pokoi po kilka drobiazgów, po czym wsiedli do aut Ash'a i CC'ego, i ruszyli.

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 15 "Armia"

Ten rozdział jest dedykowany całej BVB ARMY.
Dziękuję wam za to, że jesteście.

http://m.youtube.com/watch?v=G7G_-hopiio

"To nagranie jest dla wyrzutków
 Następujące historie o miłości,
 życiu oraz niepoddawaniu się
 Jesteśmy Black Veil Brides."

                                                         ( Black Veil Brides - "The Outcasts (Call to Arms)" )


_________________________________________________________________________________

            Poszukiwania Evy nie przynosiły efektów, co bardzo niepokoiło chłopów. Poklamkęniem było to, że zespół nabierał na popularności. Dawali coraz więcej koncertów i wywiadów. Bardzo się cieszyli. Nie spodziewali się takiego sukcesu. Nagrywali płyty i teledyski. Żyli jak prawdziwe gwiazdy rock'a, i świetnie się przy tym bawili. Całe dnie spędzali ze sobą. Gdy nie pracowali w studiu nagraniowym i nie koncertowali, wyjeżdżali do lasu, by tam doskonalić swoje umiejętności. Ćwiczyli na leśnej polanie z dala od miasta. Nie chcieli aby ktoś się dowiedział o tym co im się przytrafiło. Woleli zachować to w tajemnicy. Wiedzieli, że gdyby ktoś się dowiedział o ich niezwykłych zdolnościach, mogliby mieć niemałe kłopoty.
            Wystarczyło, że sąsiedzi byli do nich uprzedzeni. Chłopaki świetnie się dogadywali. Nikt w sąsiedztwie nie mógł zrozumieć jakim cudem to możliwe. Było to dla nich dziwne, że pięcioosobowy zespół może mieszkać ze sobą i tak dobrze się rozumieć - a rozumieli się bez słów. Tradycyjne otoczenie nie tolerowało tego, że z dnia na dzień na to przedmieście sprowadziło się pięciu metalowców. Do Ash'a byli przyzwyczajeni, ale mieli mu za złe, że pozwolił by jego przyjaciele zamieszkali u niego. Niestety nie obyło się bez nieprzyjemnych incydentów. Do chłopaków przychodziły różne listy z pogróżkami, a czasami zdarzało się, że ktoś czepiał się ich na ulicy. Mieli świadomość tego, że nie wszyscy będą ich akceptować. Jednak oni się tym nie przejmowali, ponieważ wystarczało im ich własne towarzystwo oraz wierni fani.
        Armia BVB - bo tak nazywało się ugrupowanie fanów Black Veil Brides - byli najwierniejszymi fanami jakich można było sobie wymarzyć. Była to najczęściej młodzież, która nie radziła sobie z nietolerancją i odrzuceniem. Znajdowali w piosenkach swego rodzaju ukojenie. Pomagali sobie wzajemnie, organizowali różne akcje i zloty. Chłopaki bardzo się cieszyli, że przez to co robią, mogą zmienić czyjeś życie. Gdy czytali listy od fanów, czuli się niesamowicie. To co fani im dawali było nie do opisania. Czuli się potrzebni i uwielbiani. Czasami nawet nie wierzyli, że to wszystko działo się na prawdę.
        Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie incydent z "policjantem". Nikt nie spodziewał się, że demony mogą ukrywać się pod postacią zwykłych ludzi. Po tym wydarzeniu stali się niezwykle czujni. Nie wiadomo było czy w pobliżu nie było przypadkiem jakiegoś demona. Z tego powodu ustalili pewne środki bezpieczeństwa. Przede wszystkim nie szli nigdzie w pojedynkę, gdyż bali się kolejnego uprowadzenia. Woleli już nie doświadczać tej niepewności i strachu, które towarzyszyły im podczas porwania Andy'ego.
       
21 kwietnia

- Cicho, bo usłyszy. - Szepnął do przyjaciół Jake. Stali przed drzwiami do pokoju CC'ego, który jeszcze spał.
- Gotowi? - Zapytał Ashley wyraźnie rozbawionym głosem. - Raz. Dwa. Trzy. - Nacisnął klamkę.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO CC!!!! - Zawołali głośno. Chris niemal spadł z łóżka, a jego mina była bezcenna. W pierwszej chwili nie wiedział o co chodzi. Kiedy sobie przypomniał datę nie mógł powstrzymać śmiechu.
- Boże, zapomniałem. Dzięki chłopaki. - W tym czasie Jake i Andy wnieśli tort.
- Pomyśl życzenie. - Zawołał Jinxx. CC pomyślał chwilę i zdmuchnął świeczki.
- Czego sobie życzyłeś? - Ciekawość Ash'a wzięła górę.
- Nie powiem, bo się nie spełni.
- Oj, CC. Wyjaw tajemnicę. - Dalej nalegał. Wtedy CC rzucił w niego poduszką. - O, teraz się doigrałeś. - W jednej chwili Ash wskoczył na łóżko i zaczął łaskotać CC'ego.
- Ash ...p...przestań!! Nie!! - Trwało to może jakieś pięć minut zanim Ash odpuścił CC'emu.
- Jak już skończyliście ... - Zaczął Andy. - ... to zapraszam na śniadanie. - Reszta odpowiedziała mu uśmiechem. Zeszli na dół i wspólnie zjedli śniadanie jednocześnie śmiejąc się i żartując. Następnie posprzątali po posiłku i rozsiedli się na kanapie.
- Chłopaki. - Odezwał się niespodziewanie CC. - Jak myślicie? Po co demony ukrywają się pod postacią ludzi? - Nastała chwila niezręcznej ciszy.
- Wydaje mi się, że oni nękają w ten sposób takie osoby jak te, które spotkaliśmy na pustkowiu. - Wypowiedź Jake'a wyraźnie zadziwiła chłopaków.
- Masz na myśli kreatywnych i oryginalnych? "Innych"? - Zapytał Jinxx z lekkim zdziwieniem w głosie.
- Tak. Przeczytaj którykolwiek list od fana. Sądzę, że dzieje się dokładnie tak samo jak tam. - Jake mówił z nadzwyczajną pewnością.
- Chyba masz rację. Co z tym zrobimy? - Zapytał Andy.
- Jak myślicie, co by było gdyby nasi fani dowiedzieli się o naszej małej tajemnicy. - Ashley zaskoczył resztę zespołu.
- Ale jak ty sobie to wyobrazasz? - Zainteresował się Andy.
- Proponuję nagrać film i piosenki pokazujące to co się dzieje. Dla wielu będzie to zwykła praca muzyków, ale wiem, że fani domyślą się o co chodzi.
- Podoba mi się to. Kiedy przyjdzie czas, wyjawimy prawdę. - Tym razem Andy wywołał falę zdziwienia. Znowu cisza.
- Zgadzam się. - Odezwał się CC.
- Ja też. Trzeba dbać o naszą Armię. - Powiedział Jake.
- No to co. Nie siedźmy tu tak. Bierzmy się do roboty. - Zawołał Jinxx.

wtorek, 3 marca 2015

Rozdział 14 "Black Veil Brides"

           Cała piątka przekroczyła próg białej willi Ashley'a, którego bawiły miny przyjaciół.
- I to wszystko jest twoje. - Zapytał Jinxx z nie dowierzaniem.
- Jak najbardziej. Czujcie się jak u siebie. Wybierzcie sobie pokoje.
- Ja pierwszy! - Zawołał CC, który już był na schodach.
- O nie. Po moim trupie! - Odpowiedział mu Andy. Po chwili wszyscy zajęli pokoje, po czym zaczęli się wszędzie rozglądać. Jake wszedł do pokoju Ashley'a
- Ash ty grasz na basie? - Zapytał, trzymając w rękach biało-czarną gitarę.
- Jak widać.
- A, zgadnijcie kto gra na perkusji. - Zawołał CC, który właśnie zajrzał z Andy'm przez drzwi.
- Moją specjalnością jest gitara elektryczna. - Powiedział Jake.
- Ja też gram na elektrycznej, a poza tym na skrzypcach. - Usłyszeli za sobą głos Jinxx'a. Całej rozmowie przysłuchiwał się Andy.
- To może założymy zespół, co? - Zaproponował niespodziewanie. Wszyscy byli zaskoczeni.
- Podoba mi się ten pomysł. - Odezwał się CC. - Potrzebujemy tylko wokalisty.
- Chyba się nadam. - Andy po raz kolejny zaskoczył przyjaciół.
- Zaśpiewaj nam coś. - Powiedział Ashley, biorąc jednocześnie gitarę do ręki. Zaczął grać.

- Unveil the sacred order, hymns of falling down
  You told the greatest stories, of love and bleeding crowns
  But to the sick and hungry, you cannot be found

  We are young and we are strong
  Through strength in self we become
  Something more than they can be
  I raise my heart and sing!

  That I wont believe this lie
  I know there's something more inside
  Darkness is all you see
  This is our Sweet Blasphemy

                                                 (Black Veil Brides - "Sweet Blasphemy" - fragment )

          Wszyscy byli zachwyceni głosem Andy'ego.
- Andy. Zagrałem swoją melodię. Jak ty wymyśliłeś ten tekst.
- Nie wiem. Jakoś mi tak się przypomniał.
- To twoja kompozycja? - Zapytał z zainteresowaniem CC.
- Tak.
- Mnie się podoba. A wam? - Powiedział Jinxx. Reszta mu przygarnęła. Andy nie spodziewał się takiej reakcji. Zazwyczaj nikt nie interesował się jego tekstami. Po raz pierwszy czuł się doceniony. - Jak nazwiemy zespół?
- Nie mam pojęcia. Macie jakieś pomysły? - Zapytał Jake.
- Em ... no... - Andy w życiu się tak nie jąkał.
- Masz pomysł. - Uśmiechną się CC, co nie dodało wcale Andy'emu odwagi.
- No ... można tak powiedzieć.
- No to powiedz. Jesteśmy ciekawi. - Zachęcił go Ash.
- Black Veil Brides. - Wyrzucił z siebie. Reszta popatrzyła po sobie. Nagle wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- I czym się tak przejmowałeś? - Powiedział CC w dalszym ciągu się śmiejąc. - To świetna nazwa. Co nie chłopaki? - Wszyscy na raz mu przygarnęli. Andy też zaczął się śmiać. Poczuł niesamowitą ulgę.
- To co. Głodni? - Klasnął w dłonie Ashley. - Proponuję żebyśmy zrobili pizzę.
- Ja idę po zakupy. - Zgłosił się Jake.
- Chodźmy razem! - Zaśmiał się CC.
            Było spokojnie i cicho. Mieli wrażenie, że to wszystko co się stało było tylko snem. Szli ulicą i rozmawiali o pomyśle założenia kapeli. Mieli świetne humory. Nagle Jake staną w miejscu, a z jego twarzy zniknął uśmiech.
- Coś się stało? - Zaniepokoił się Jinxx.
- Coś jest nie tak. Czuję to. - Powiedział szeptem. Andy od razu domyślił się o co chodzi.
- Lepiej jak zejdziemy z widoku. - Nakazał łagodnie, ale stanowczo. Skręcili w jedną z uliczek. Teraz wszystkim udzieliło się przeczucie Jake'a. Szli dalej. Nagle ich oczom ukazał się policjant. Zdziwieni popatrzyli na siebie. Nie wiedzieli o co chodzi. Ashley zmierzył go dokładnie wzrokiem.
- Chodźmy stąd. - Szturchnął go CC.
- W nim jest coś dziwnego. - Wyszeptał, po czym ruszył w kierunku mężczyzny. Im bardziej się przybliżał tym bardziej upewniał się w tej tezie. Ash postanowił wyjaśniać dziwną sytuację, używając swoich niezwykłych zdolności.
- Pokaż nam kim jesteś! - Rozkazał. W tej chwili mężczyzna ukazał swoje prawdziwe oblicze.
- Demon! - Krzyknął Ashley. Zjawa ruszyła do ataku. Nie zdołała jednak zranić Ash'a, ponieważ Jake odciągnął ją używając telekinezy i cisną ją w ścianę. Demon się rozpoczął. W tym czasie Jinxx podbiegł do Ashley'a, który stał sparaliżowany.
- Ash. Cały jesteś. - Spytał zaniepokojony.
- Boże. Co to było?
- Też chciałbym wiedzieć. Lepiej zwróćmy do domu.

czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 13 "Eva Black"

           Andy obudził się bladym świtem. Pierwsze co zobaczył po otworzeniu oczy to uśmiechnięta twarz CC'ego.
- Chris? Co ty tu robisz?
- Chciałem do ciebie zajrzeć i sprawdzić czy wszystko gra. Przyniosłem ci śniadanie, ale tak słodko spałeś, że nie miałem serca cię budzić.
- Dzięki. - Andy się podniósł. - Jak się mają chłopaki.
- Dobrze, ale strasznie nas wystraszyłeś.
- Domyślam się. Jestem wam bardzo wdzięczny za to, że po mnie przyszliście.
- Przecież wiesz, że byśmy cię tam nie zostawili. Jesteś jednym z nas. - Andy uśmiechnął się promiennie. Był szczęśliwy, ponieważ wreszcie czuł, że ma przyjaciół. Ludzi, którym na nim zależy. Od lat nie miał z nikim takiego kontaktu, a teraz miał CC'ego, Jinxx'a, Ash'a i Jake'a. - Dobra. Zjedz spokojnie śniadanie. Za chwilę chcemy omówić dalszy plan działania.

                                                                       ***

- Musimy wymyślić coś dzięki czemu pokonamy te potwory. Małe akcje nam tego nie zapewnią. - Jinxx zaczął zebranie.
- Jest coś o czym nie wiecie. - Powiedziała niespodziewanie szamanka.
- A co takiego? - Zapytał Ashley nieco podejrzliwym głosem.
- Dwa lata temu miałam bardzo zdolną uczennicę. Nazywała się Eva Black. W pewnym momencie zaczęła się dziwnie zachowywać. Była bardzo niespokojna i rozkojarzona. Mówiła coś o dziwnych snach i wizjach. Nie rozumiałam z tego zupełnie nic. Któregoś dnia po prostu zniknęła. Szukaliśmy jej, ale dowiedzieliśmy się przypadkiem, że "Głos Strachu" przeniósł ją do waszego świata ludzi. Sądzę, że ona coś odkryła. Powinniśmy ją odnaleźć.
- Co powinniśmy zrobić? - Zapytał Andy.
- Moim zdaniem najlepiej jak wrócicie do waszego świata i odnaleziecie ją.
- Ale, że niby wszyscy? A co będzie z wami? - Zdziwił się Ashley.
- Poradzimy sobie. - Chłopaki popatrzyli jednoznacznie na Andy'ego, który nie był za bardzo przekonany do tego pomysłu.
- Chłopaki, możemy się naradzić. - Odezwał się po chwili ciszy. Pozostała czwórka nic nie odpowiedziała. Kiwnęli tylko głową i wyszli za Andy'm.
- Co o tym sądzicie? Niech każdy wypowie się szczerze.
- Ja nie mam zdania na ten temat. - Powiedział Jinxx z niebywałym spokojem.
- Ja też nie wiem co powinniśmy zrobić. Andy, ty decyduj. Proszę. - Jake miał niezręczną minę.
- Zrobimy to co powiesz. Ufamy ci. - Zapewnił CC. Andy'emu widocznie to nie pomogło. Miał mętlik w głowie.
- Nawet jeśli wrócimy to nie wiem jak sobie poradzimy. Nie mamy nawet dachu nad głową.
- Mieszkam sam w dworku na przedmieściach. Jest duży. Możemy tam wszyscy zamieszkać. Jest tam wystarczająco dużo miejsca. - Odezwał się Ashley.
- Skoro tak sprawa wygląda ... - Zaczął CC. - ... to czemu tego nie wykorzystać? Ja nie mam nic przeciwko. - Andy wyraźnie się rozluźnił.
- Myślę, że możemy spróbować. Tylko wy musicie się na to zgodzić. Nie chcę robić nic przeciwko wam.
- Przecież wiesz, że trzymamy się razem. - Jinxx poklepał Andy'ego po plecach.
- To kiedy wyruszamy. - Zapytał podekscytowanym głosem CC.
- Proponuję za trzy dni. Trzeba wszystko przygotować.

                                                                       ***

- Życzę wam powodzenia. Uważajcie na siebie. - Agnes patrzyła na chłopaków z życzliwym uśmiechem na ustach.
- Spokojnie. Wy też bądźcie ostrożni. - Andy odwzajemnił uśmiech, po czym zwrócił się do przyjaciół. - Jesteście gotowi?
- Znasz odpowiedź. - Powiedział Jake.
- A więc ruszamy. - Stanęli ramię w ramię i zamknęli oczy.



Rozpłynęli się w powietrzu.

                                                                        ***

          Miała siedemnaście lat, długie czarne włosy i jasną cerę. Ubierała się najczęściej w czarną skórę. Całe dnie słuchała muzyki metalowej. Bardzo lubiła Marilyna Mansona i zespół Motionless in White. Wśród rówieśników była bardzo znana. Uważana była za niezwykle oryginalną i ciekawą osobę. Największe zainteresowanie budziły jej rysunki. Nie chodziło jednak o jej wielki talent, ale o nietypową tematykę. Dziewczyna rysowała elementy jakiegoś dziwnego świata, który widziała w snach. Uciekała w nich przed demonem, a w ręku trzymała naszyjnik z symbolem wyglądającym jak gwiazda. To co widziała przelewała na papier.
          Nie podobało się to nauczycielom, którzy czepiali się dziewczyny o co tylko mogli. Nie dziwne, że zaczęła się buntować. Nie uczyła się i nie uważała na lekcjach, w związku z czym pogorszyły się jej oceny.

- Eva! Wyjmij te słuchawki z uszu! - Dziewczyna nie zareagowała, więc nauczycielka sama zabrała słuchawki. - Co ty sobie myślisz ty szatanistko? Jesteś nienormalna. Marsz do dyrektora, bo nie ręczę za siebie. - Dziewczyna zebrała swoje rzeczy i wyszła z klasy. Po chwili była już w gabinecie. Dyrektor po raz kolejny wzywał przez telefon rodziców.
- "No to pięknie. Znowu będzie awantura".

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 12 "Komplikacje"

            Wrócili z bitwy niezwykle usatysfakcjonowani. Wszystko poszło zgodnie z planem. Więźniowie zostali odbici, a demony pokonane. Nikt jednak nie spodziewał się tak szybkiej odpowiedzi ze strony nieprzyjaciela. Podczas gdy wszyscy świętowali zwycięstwo, wróg już się czaił.
          Andy postanowił na chwilkę się oddalić i odpocząć gdzieś w spokoju.
- Witaj "Proroku". - Usłyszał nagle za sobą przerażający ton głosu. Przez całe jego ciało przeszedł lodowaty dreszcz. Odwrócił się gwałtownie i zobaczył tą samą postać, którą widział na przeszpiegach z Jinxx'em. Chciał krzyczeć za pomocą, ale nie zdążył nawet otworzyć ust, ponieważ przed oczami zrobiło mu się ciemno.

                                                                     ***

           Andy obudził się w jednej z cel, z których uwalniał więźniów. Rozejrzał się dookoła. Dopiero teraz dostrzegł przez kraty demona, który go pilnował. Chłopak był przerażony. Nie wiedział ani ile czasu był nieprzytomny, ani co go czeka. Najbardziej jednak bał się o swoich przyjaciół. Nie miał pojęcia czy są bezpieczni. Przez głowę przeszła mu myśl, że podzielili dużo gorszy los nisz on. Odrzucił jednak tę wizję. Nie chciał w nią wierzyć.
- Widzę, że się już obudziłeś. - Andy z trudem dostrzegł w ciemnościach właściciela głosu.
- Czego chcesz? - Zapytał dumnie i spokojnie.
- Pewnyś siebie "Proroku". - Zaśmiał się szyderczo. - Nie myśl sobie. Twoi towarzysze cię nie uwolnią. Nie dadzą rady. - Chłopak odetchnął z ulgą.
- "Są bezpieczni." Teraz było mu już wszystko jedno co się z nim stanie. Fakt, że nie schwytano innych, napawało go spokojem. Na jego twarzy pojawił się niewielki uśmiech.
- Teraz ci wesoło, co? Ciesz się puki możesz. - Władca odwrócił się i odszedł. Andy został sam.

                                                                    ***

           Niemal natychmiast odkryto zniknięcie Andy'ego. Wszyscy byli w szoku. Nikt nie chciał przyjąć do wiadomości, że uprowadzony został sam "Prorok". Jinxx, Ashley, CC i Jake zwołali zebranie, mające na celu odbicie Andy'ego.
- Co powinniśmy zrobić? - Zapytał CC, choć ciężko mu to przyszło.
- Wykorzystajmy element zaskoczenia. Jinxx już pokazał nam swoją sztuczkę ze znikaniem. Może się wśliznąć i wyciągnąć Andy'ego. - Zasugerował Jake.
- Nie przejdzie. Już raz nas wykryli. Poza tym jestem pewien, że dobrze go pilnują. - Odpowiedział Jinxx.
- A jeśli odwrócimy na chwilę ich uwagę? - Zapytał Ashley z nadzieją w głosie. - Proszę Jinxx. Kto jak nie ty. Musimy chociaż spróbować. - Jinxx westchnął.
- Dobrze. Dla Andy'ego jestem w stanie zaryzykować. Idziemy równo o drugiej w nocy.

                                                                    ***

          Stanęli przed twierdzą. Jinxx spojrzał na gwiaździste, nocne niebo. Wyraźnie się denerwował. Jake od razu to dostrzegł.
- Wszystko w porządku Jer.
- Tak. Nic mi nie jest.
- Liczymy na ciebie.
- Jake, możesz mi coś obiecać?
- Jasne.
- Odwracajcie ich uwagę jak długo się da.
- O to się nie martw. Zrobimy niezłe show. - W tym momencie podszedł Ashley.
- Jesteście gotowi?
- Tak. - Odpowiedzieli jednocześnie.
- A więc zaczynamy.

                                                                    ***

            Andy siedział w ciemnościach. Był niezwykle zmęczony, ale nie miał zamiaru zasnąć. Wiedział, że ON tylko na to czeka. Chłopak miał też dziwne przeczucie, że coś się niedługo wydarzy. Nagle usłyszał za ścianą głośne huki. Zerwał się ma równe nogi. Zobaczył, że kilka demonów biegnie na zewnątrz. Odwrócił się w kierunku strażnika, który w tym momencie jękną i się rozpłynął.
- Andy. - Chłopak wzdrygnął się niespokojnie, gdy słyszał znajomy głos.
- Jinxx, to ty? - Jak na zawołanie Jeremy się uwidocznił.
- Spokojnie. Wyciągnę cię stąd. - Zabrał się za zamek. Po chwili drzwi się otworzyły. Jinxx podszedł do Andy'ego, złapał go za ramię i wypowiedział zaklęcie. Zniknęli. Jer wyprowadził przyjaciela na zewnątrz. Ich oczom ukazała się zacięta walka między pozostałą trójką, a demonami. Jinxx wypowiedział kolejne zaklęcie. Jego ręka zapłonęła. Podniósł ją w górę i pomachał w stronę walczących. Ogień zgasł. Andy od razu domyślił się, że był to sygnał do odwrotu. Wszyscy uciekli. Niecałe pięć minut później byli już w barakach.
        Jinxx zdjął zaklęcie. Dopiero teraz wszyscy zaczęli przytulać Andy'ego i cieszyć się z tego, że znowu jest wolny. Andy był niesamowicie szczęśliwy z tego, że wszyscy są bezpieczni i z uniknięcia tortur jakie dla niego szykowały demony.
- Andy połóż się spać. Na pewno jesteś zmęczony. - Polecił mu Jake.
- Ustalmy warty. Co wy na to? - Zaproponował CC. - Jak mogę wsiąść pierwszą.
- Idę z tobą. - Zawołał Ash. Jinxx w tym czasie stał i się śmiał. - Ej, coś taki wesoły?
- Jak myślicie? Jaką minę będzie miał ten cały władca, jak odkryje, że Andy zniknął. - Wszyscy jak jeden zaczęli się głośno śmiać.

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 11 "Atak"

Dedykacja dla Kingi K. i Julity ( Nietoperzyk ;-)  )


          To ostateczny Zew Zwycięstwa
          Czas czeka na tych, którzy chcą tego wszystkiego
          Patrz na upadek ich broni!

                                                              ( Black Veil Brides - "Victory Call" )

_________________________________________________________________________________

           W nocy znowu napadły na nich demony. Tym razem udało im się zabrać pięć osób, pomimo długiej i zaciętej walki. Nikt nie spodziewał się kolejnego ataku. Nie zniechęciło to jednak nikogo. Bladym świtem wszyscy zaczęli się przygotowywać. Z kości i metalu produkowano topory, sztylety i kiścienie. Nad wszystkim czuwali na zmianę wybrańcy.
           W pewnym momencie Andy przyszedł zmienić Ashley'a. Zobaczył jak Ash siedzi i rysuje coś w piachu. Podszedł do przyjaciela i przyjrzał się rysunkowi. Nieznany mu symbol przypominał gwiazdę.
- Co to jest? - Ash podniósł głowę i zobaczył nad sobą Andy'ego.
- A, nic. To tylko jakiś tam symbol. Widziałem go w swoich snach.
- Podoba mi się. Myślę, że trzeba zapytać Agnes, co to znaczy.- Posłał mu ciepły uśmiech i poszedł po szamankę. Po chwili obydwoje byli już przy Ash'u. Kobieta przejrzała się dokładnie rysunkowi.
- To znak "Zbawicieli". Pięć ramion tej gwiazdy oznacza "Pięciu Zbawicieli". - Uśmiechnęła się do chłopaków. - To jest wasz symbol.
- Co wy na to... - Zaczął Andy. - ... aby namalować to na skrawkach materiału jako nasza flaga.
- Niezły pomysł. - Pochwalił go Ashley. W tym czasie szamanka się oddaliła.
- Andy, mogę cię o coś spytać? - Zapytał niepewnie.
- Jasne, że tak.
- Dziwnie mi o to pytać, ale możesz mi powiedzieć... - Zawiesił na chwilę głos. - ... dlaczego jesteś taki spokojny.
- Nie rozumiem.
- No ... bo... ehm. - Ashley czuł się niezręcznie. Pierwszy raz nie miał pojęcia co powiedzieć. Andy usiadł spokojnie obok, a rękę położył na ramieniu przyjaciela.
- Ash, spokojnie. Po prostu powiedz o co chodzi. - Uśmiechnął się ciepło.
- Andy... - Westchnął. - ... zależy ci na tym? Dlaczego tak bez wahania zdecydowałeś się pomóc?
- Sam nie wiem. Wydaje mi się, że po prostu tak miało być.
- Czujesz się odpowiedzialny?
- Nawet bardzo. Szczególnie za ciebie i chłopaków. - Ashley nie krył swojego zdziwienia.
- Co?? Dlaczego za nas??
- Co w tym niezwykłego? Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi. Właściwie to jedynymi. Nie chcę stracić któregokolwiek z was stracić. Wy jako jedyni mnie rozumiecie. - Ash'a widocznie zatkało. Nie spodziewał się, że tyle znaczą dla Andy'ego.
- Andy ... ja. - Zaśmiał się nerwowo. - Dla mnie też dużo znaczysz. Dopiero przy was czuję się swobodnie. - Andy po raz kolejny się uśmiechnął.
- Miło mi to słyszeć. Dobra. Chodźmy powiedzieć o tym znaku reszcie. Co ty na to?
- Jestem za.
         Pomysł przedstawili reszcie chłopaków, którzy przyjęli go z bardzo dużym entuzjazmem. Niemal natychmiast zaczęto przywiązywać czarne strzępy materiałów do drewnianych kijów i malowano białą farbą ten znak. Całość postanowili zakończyć nabitą na górze ludzką czaszką. W tym czasie młodzież pomalowała na czarno twarze i założyła maski. W samo południe wszystko było już gotowe. Wyruszyli w stronę twierdzy. Na czele szli "Zbawiciele", którzy byli niezwykle spokojni. Dawało to młodzieży swego rodzaju ukojenie.

         Po chwili byli już na miejscu. Stanęli przed wielką na twierdzą. Nagle przed nimi pojawiło się pięć demonów. Nikt się jednak nie cofnął. Wszyscy stali pewnie i dumnie.
- "Czas zaczynać." - Uśmiechnął się tajemniczo CC. Wyszedł przed szereg i walną pięścią w ziemię. Wszystko się zatrzęsło. Demony się rozpłynęły, a wrota runęły na ziemię.

Wszyscy wbiegli do środka i zaczęli uwalniać więźniów, którzy byli przywiązani pod sufitem, albo zamknięci w celach. Wyciągali ich na zewnątrz. Więźniowie byli wymęczeni i przerażeni.
         Szli dalej ciemnymi korytarzami. Drogę zagrodziły im demony. Wybrańcy zmierzyli ich wzrokiem.
- Atak!!! - Wrzasną nagle Andy. Wszyscy na raz ruszyli na demony. Nikt nie myślał o niebezpieczeństwie. Powalali zjawy. Znikały jeden za drugim. Te broniły się jak mogły, ale nie dały rady odeprzeć ataku buntowników, którym przewodziła tak potężna piątka.
         Demony zostały powalone, a jeńcy ocaleni. Zadanie zostało wykonane. Mistyk zarządził powrót do baraków, ponieważ trzeba było zająć się więźniami, którzy byli w bardzo złym stanie.

                                                                 ***

         Chodził po wilgotnych korytarzach, przyglądając się pustym celom. Był tak wściekły, że samym wzrokiem byłby w stanie zabić.
- Panie. - Ukłonił się demon. - Jakie są rozkazy? - Władca miał ochotę wybuchnąć.
- Czy ja zawsze muszę robić wszystko sam? - Burknął pod nosem, po czym zwrócił się do demona. - Teraz sam się wszystkim zajmę. Już niedługo mnie zapamiętają i nie zapomną do końca swojego nędznego życia.

poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział 10 "Plan"

               Z dziennika Ashley'a.

        "Na kilka dni zapanował spokój, lecz wszyscy dobrze wiedzą, że nadszedł czas wojny. Rozpoczęto więc przygotowania do zbliżającej się nieubłaganie pierwszej bitwy. Młodzi szykują już broń, ale nie wiem jak sobie poradzą. Nie wiem też czy ja i chłopaki podołamy. Ciąży na nas wielka odpowiedzialność, ale jakoś się nie martwię. Dziwne. Jesteśmy jakimiś "zbawicielami" z nadprzyrodzonymi mocami, a te dzieciaki na prawdę wierzą, że je ocalimy. Powinienem nie spać z nerwów po nocach, a jednak nigdy w życiu nie byłem taki spokojny.
         Odpowiada mi to życie. Rozmawiam tu z bardzo ciekawymi osobami, ale najbardziej lubię spędzać czas z chłopakami. Dowiedzieliśmy się jakie mamy zdolności. Chris ma siłę, Andy niszczycielski głos, Jake telekinezę, a Jinxx jest magiem. Swojej zdolności na początku się trochę przeraziłem, bo jak niby wytłumaczyć posłusznego mi demona. Szamanka wyjaśniła mi jednak, że potrafię panować nad zachowaniem innych i narzucać swoją wolę.
         Wbrew obecnej sytuacji, jest tu bardzo wesoło. CC jest duszą towarzystwa. Jeszcze nigdy nie widziałem żeby ktoś miał w sobie tyle radości i energii jak ten facet. Uwielbia dowcipkować. Jest bardzo pomysłowy. Lubi się bawić, więc nie dziwne, że się dobrze rozumiemy.
         Jinxx większość czasu spędza z szamanką Agnes. Uczy się zaklęć z księgi oraz rytuałów. Ma naprawdę dobrą pamięć. Ja bym w życiu nie zapamiętał tyle co on. W wolnym czasie poprawia wszystkim humor. Okazało się, że jest magikiem, a do tego piekielnie dobrym. Ciągle młodzież za nim chodzi i prosi o kolejne sztuczki. Ja sam też bardzo lubię to oglądać.
         Jake niezwykle się otworzył. Bardzo mnie to cieszy, bo jak się poznaliśmy był strasznie wycofany. Nie dziwię mu się. Któregoś wieczoru opowiedział nam o swoim życiu. Szczerze mówiąc to nie wiem jak on mógł to wytrzymać. W kilka dni zmienił się nie do poznania. Rozmawia ze wszystkimi i ciągle się śmieje. Jestem szczęśliwy z tego powodu, ponieważ to bardzo wartościowy facet. I niezwykle inteligentny. Pełni tu funkcję kaznodziei. Udziela nauk i porad na najróżniejsze tematy i dobrze się w tym sprawdza.
         Jedynym którego nie mogę rozgryźć jest Andy. Jest bardzo miły i otwarty, a czuję, że drzemie w nim jakaś tajemnica. Sam nie wiem. Może mi się tylko tak wydaje. Mam wrażenie, że czuje się odpowiedzialny za nas. Jest najmłodszy z naszej piątki, a jest najbardziej opanowany. Zauważyłem w nim duże zdolności przywódcze. Ale co ja się dziwię. Nazwali go "Prorokiem". Ciąży na nim największy ciężar. W związku z tym postanowiłem pomóc mu najlepiej jak będę potrafił. Ja i chłopaki bardzo się o niego martwimy, ale sądzę, że więź między nami pomoże nam przetrwać. W końcu raz się już udało. Nie wiem tylko czy nie cieszę się za wcześnie.
        Agnes opowiadała nam o tym całym "Głosie Strachu". Uświadomiła nas, że zmierzymy się z potężnym i niebezpiecznym przeciwnikiem. Wiemy co on wyprawia z więźniami. Nigdy nie słyszałem czegoś tak przerażającego. To będzie walka z prawdziwą bestią. Nie mam pojęcia kto wygra."




- Moi drodzy. Wezwałam was tu, ponieważ należałoby ustalić sposób naszego dziania. - Rozpoczęła zebranie szamanka. - Macie może jakiś konkretny plan.
- Wydaję mi się ... - Odezwał się Andy. - ... że powinniśmy na początek odbić jeńców.
- Zgadzam się. Im więcej nas będzie tym lepiej. - Przytaknął mu CC, po czym zwrócił się do Jake'a. - Co tak milczysz? Masz jakiś pomysł?
- Uważam, że najlepiej jeśli zaatakujemy w najmniej spodziewanym momencie. Będziemy musieli poczekać. W tym czasie możemy wysłać kogoś na przeszpiegi. Co wy na to?
- To bardzo dobry pomysł. - Pochwalił go Jinxx - Dla bezpieczeństwa będziemy chodzić dwójkami. Ja mogę iść na pierwszy ogień. Kto pójdzie ze mną?
- Ja mogę. - Powiedział Andy z charakterystycznym dla niego ciepłym uśmiechem. Jinxx popatrzył na niego z lekkim zdziwieniem. Nie spodziewał się takiej postawy chłopaka, ale bardzo się ucieszył z faktu, że to właśnie Andy będzie mu towarzyszył.
- Wyjdziemy za godzinę, ok? Muszę coś jeszcze sprawdzić.
- Jasne. Nie ma problemu.
   
                                                                        ***

         Wyszli raźnym krokiem w stronę bezkresnego pustkowia. Mieli dobre humory, pomimo świadomości niebezpieczeństwa na jakie się narażali. Śmiali się i miło gawędzili. Byli tak zajęci, że nawet nie zorientowali się, kiedy doszli przed ogromny sześcian. Był wysoki na dwadzieścia metrów. Andy stanął jak wryty, gdyż od razu skojarzył to z więzieniem ze swojego snu.
- Hej, Andy. - Ocknął się nagle, słysząc głos przyjaciela.
- Boże, Jinxx. To tutaj. - Wyszeptał. - W co myśmy się wpakowali?
- Spokojnie. Jestem przygotowany. - Nieoczekiwanie złapał Andy'ego za ramię i powiedział coś pod nosem. Obydwoje zaczęli znikać.
- Niewidzialność?
- Zgadza się.
- Jesteś genialny.
- Mam tylko dobrą pamięć. Zróbmy co mamy zrobić i spadajmy stąd.
        Po chwili byli już pod jedną ze ścian. Nagle przez wrota wyszły dwa demony. Andy i Jinxx, korzystając z okazji, weszli do środka. Było dokładnie tak jak w koszmarach Andy'ego: te same kraty, ta sama stęchlizna i ten sam strach w oczach więźniów. Obydwoje nie mogli uwierzyć, że kogokolwiek byłoby stać na uczynienie czegoś takiego. Doszli do schodów. Weszli na górę.
ZAMARLI.
Ich oczom ukazał się wysoki, mężczyzna o bladej cerze. Łatwo można się było domyśleć, kto to był. Nie widział ich. Andy w tym momencie dziękował Bogu, że Jinxx znalazł odpowiednie zaklęcie. Nagle do pomieszczenia wszedł demon.
- Panie. - Ukłonił się nisko. - Więźniowie nic nie wiedzą o "Wybranych" ani o tym czy planują na nas atak. Odesłaliśmy ich do cel.
- To nie najlepsze wieści. Przygotowania są w trakcie?
- Tak panie. Za trzy dni wszyscy będą gotowi.
- Tak. Za trzy dni ich zaatakujemy. Zniszczymy ich. - Powiedział z satysfakcją. W tym momencie do pokoju wpadł inny demon.
- Panie. Ktoś włamał się do twierdzy. - Władca był w szoku.
- Co?! Jak to się stało?! Macie go znaleźć!! Natychmiast!!
- Tak panie. - Ukłoniły się w wybiegły.
- Spadajmy stąd. - Szepnął Andy do swojego przyjaciela.
         Na szczęście demony były tak zabiegane, że nawet nie zauważył kiedy Andy i Jinxx niepostrzeżenie opuścili twierdzę. Biegli co sił w nogach, by jak najszybciej oddalić się od tego strasznego miejsca. Niecałe 10 minut później byli już z powrotem w barakach. Jinxx znów chwycił Andy'ego za ramię i wypowiedział coś ściszonym głosem, sprawiając, że byli już widoczni. Wszyscy byli zdziwieni nagłym pojawieniem się chłopaków.
- Andy? Jinxx? Co wy tu robicie? - Zapytał Ash. - Dowiedzieliście się czegoś?
- Demony planują atak za trzy dni. - Odpowiedział ze spokojem Jinxx.
- Więc my to zrobimy jutro. Co wy na to? - Powiedział CC. Reszta popatrzyła po sobie.
- Zgadzam się. - Odezwał się pierwszy Andy. Ashley westchnął przeciągle.
- Jestem z wami. - Odezwał się po chwili.
- Ja też. - Przytaknął Jinxx.
- A więc nadszedł pierwszy dzień "Nowego Roku". - Uśmiechnął się tajemniczo Jake.





Wszystkie groby zapamiętanych, na pustyni którą nazywamy domem
Wszyscy niewolnicy zimnego grudnia znajdą głos, który ich przywoła
Wstań, jesteśmy zjednoczeni w obliczu największej burzy
W szeregu jesteśmy zapaleni, ten świat odrodzi się w...

Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden

To jest Nowy Rok
Powstań z prochu
Nadzieja znajdzie drogę
Jak uderzenia błyskawicy
Będziemy maszerować wciąż i wciąż i wciąż
To jest Nowy Rok
Zatem powstań z prochu
               
                                            ( Black Veil Brides - "New Year's Day" )

czwartek, 12 lutego 2015

Ogłoszenie

Postanowiłam założyć bliźniaczego bloga. Opowiadanie będzie nawiązywać do teledysku Fallen Angels.
http://fallenangels12.blogspot.com/
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Pozdrawiam. ;-)

Rozdział 9 "F.E.A.R."

            Przechadzał się w ciemnościach. Ubrany był w czarną szatę, a na głowie miał założony kaptur. Jego oczy były podkrążone, a jego cera nienaturalnie blada. Istny obraz nędzy i rozpaczy. Każdy kto go ujrzał chociaż raz, nie mógł długo zapomnieć o towarzyszącym temu spotkaniu strachu. Jednak nic nie było w stanie tak przerazić jak jego czyny. Ten apodyktyczny despota uwielbiał obserwować cudze cierpienia i męki. Nie zawracał sobie jednak głowy brudną robotą. Zlecał ją jednemu z podwładnych, a sam rozkoszował się widokami. Nikt mu się nie sprzeciwiał. Był panem w swojej ciemnej, ogromnej twierdzy, do której nikt nie chciał trafić, ponieważ wiadomo było, że nikt żywy jeszcze stamtąd nie wyszedł. To właśnie było przerażenie, jakie niósł "Głos Strachu".

- Panie. - Ukłonił się nisko przed nim demon. - Nasz atak się nie powiódł. Przybyli wybrani. - Władca nie krył swojego zdenerwowania na słowa swojego sługi.
- Co??!! Rozkazałem ich zabić!! Dlaczego nie wykonaliście zadania!! - Zaczął niespokojnie krążyć po pomieszczeniu.
- Nie doceniliśmy ich. - Nagle władca podszedł do demona i złapał go za gardło.
- Więcej nie chcę tego słyszeć!! Zrozumiano!!
- Tak panie.
- Czy ja zawsze muszę wszystko robić sam? - Burknął pod nosem, po czym puścił demona. - Rozkasz przygotować się go wojny.
- Tak panie. - Odszedł.
          Władca został sam. W dalszym ciągu nie mógł pogodzić się z faktem, że coś poszło nie po jego myśli. Miał dość rebeliantów, dlatego tym większą sprawiał mu przyjemność widok ich pogrzebanych nadziei na ocalenie. Tym razem jednak przegrał, a ta wieść mogła się bardzo szybko roznieść, co groziło buntem więźniów. Nie chciał do tego dopuścić, dlatego postanowił czym prędzej zdusić problem w zarodku. Wiedział, że najlepiej działały zagrania psychologiczne, to też podszedł do mikrofonu. Powiedział:

- "Spodziewamy się, że bitwa o ludzkość się rozpoczyna.
 Z każdym z powstań,
 Niejasne poczucie bezpieczeństwa rozpali w tobie,
 Skrytą cienistą drzazgę wątpliwości.
 Wobec tych, którzy chronią i bronią.
 Pozwól myślą uciec i zachowaj spokój.
 Zostań blisko STRACHU. Tylko my możemy obronić."

                                                      ( Black Veil Brides - "F.E.A.R. Transmission 1: Stay Close" )

         Odsunął się od mikrofonu i wezwał do siebie kilka demonów.
- Przesłuchać więźniów! Wyciągnijcie z nich wszystko co wiedzą i meldować mi o wszystkim. Zrozumiano?
- Tak jest panie.

                                                                     ***

       Demony zeszły do ciemnych i wilgotnych lochów. Przerażenie więźniów było nie do opisania. Każdy wiedział, że nie czeka ich nic dobrego. Czarne zmory wyprowadziły z zatęchłych cel kilku, niedawno złapanych więźniów. Zaprowadzono ich do mrocznego i tajemniczego pomieszczenia. W każdym rogu ustawiony był dziwny przyrząd. Z łatwością dało się wyczuć, że działy się tu straszne rzeczy.
- " Sala tortur!!" - Wszyscy skamienieli. Nawet nie zorientowali się kiedy za nimi pojawiła się ta sama osoba co przyniosła mi pewną zgubę. Odwrócili się, a postać stojąca za nimi... uśmiechnęła się. Władca patrzył na nich z wyniosłością i satysfakcją. Był wyraźnie zadowolony. Demony stały jak zaklęte.
- Co się tak parzycie? Wykonać!
- Tak jest. - Więźniowie popatrzyli po sobie z dziwnym spokojem. Obiecali sobie w duchu, że zostaną lojalni wobec ocalałych, pomimo tego co demony z nimi zrobią.