wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 20 "Zbawiciel"

                      Jeden z demonów podszedł do trPrzerwałyciągnął sztylet.
- NIE!!! - Krzyknął rozpaczliwie Ashley, próbując uwolnić się z uścisku jednej ze zjaw. Gdy sztylet już miał przebić serce Andy'ego, chłopak...
... ZNIKNĄŁ.
                       Walczący znieruchomieli. Ani muzycy, ani demony nie mieli pojęcia co się właśnie wydarzyło.
- Wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha. - Wszyscy się odwrócili i zobaczyli Andy'ego, który jak gdyby nigdy nic siedział na schodach. Chłopak walczył sam ze sobą, żeby nie wybuchnąć śmiechem. - Może wam pomóc? - Zapytał ironicznie. Demony ruszyły na niego. Andy zniknął i pojawił się w zupełnie innym miejscu.
- Teleportacja? - Zapytał Jake.
- Dokładnie. Zatkajcie uszy. - Zespół bez wahania wypełnił polecenie wokalisty. Andy krzyknął, ale nie tak jak zawsze. Tym razem był to tak wysoki dźwięk, że witraże kościoła roztrzaskały się w drobny mak. Wszystkie demony się rozpłynęły. Zespół patrzył na Andy'ego z podziwem i radością w oczach. W przypływie euforii rzucili się na niego i uściskali najmocniej jak się tylko dało. Niewiarygodnie cieszyli się z powrotu wokalisty.
- Jak to wyglądało? - Zapytał CC, gdyż ciekawość wzięła górę.
- Widziałem ludzi, którzy umarli. Szli w kierunku białego światła. Patrzyli na mnie i pytali, dlaczego nie idę z nimi. Odpowiedziałem, że ktoś na mnie czeka, a ja obiecałem, że wrócę. - Muzycy uśmiechnęli się. Nigdy nie słyszeli czegoś tak uroczego i słodkiego. - Światło zniknęło, a ja zostałem na ziemi. Przez cały czas czuwałem nad wami i pilnowałem, żeby nic wam się nie stało.
- Wybacz, że ci przerwę, ale czy coś nam groziło? - Odezwał się Ashley.
- Kilka razy odpędzałem od naszego domu demony. - Zespół popatrzył po sobie, dziwiąc się, że niczego nie zauważyli. - Z każdą chwilą czułem coraz większą siłę. To uczucie jest nie do opisania. Miałem wrażenie, że jestem wszechmogącym. W pewnym momencie poczułem, że nadszedł czas na powrót do krypty. Resztę już wiecie.
                             Gadali tak jeszcze dwie godziny, po czy wrócili do domu. Gdy tylko Andy wszedł do środka rzucił się na kanapę w salonie.
- Chodźcie chłopaki. Zrobimy coś do jedzenia dla naszej śpiącej królewny. - Zaśmiał się CC. W odpowiedzi Andy rzucił w niego poduszką. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. To było coś czego mi wszystkim brakowało - wspólne dowcipy. Pół godziny później obiad był gotowy. Zjedli w jadalni, po czym rozsiedli się w salonie. Nagle Jake poczuł za sobą czyjąś obecność. Odwrócił się. Poderwał się wystraszony z kanapy.
- Jezu!!! Agnes!!! Zabiję!!!
- Zdecyduj się, Jezu czy Agnes. Przepraszam, że cię wystraszyłam.
- Nie ma sprawy, ale jeszcze jeden taki numer i zejdę na zawał. - Wszyscy się roześmiali.
- Przyszłam sprawdzić, czy wszystko jest dobrze. Witaj w powrotem Andy. - Chłopak odpowiedział uśmiechem. - Jak się czujesz?
- Dziękuję, dobrze. Wolno mi spytać, czemu nie mówisz nam o wszystkim? - Wszyscy popatrzyli na wokalistę ze zdziwieniem. - Jak wyjaśnisz, że wróciłem do życia dopiero gdy Ashley krzyknął? - Te słowa zszokwały basistę. Nie mógł uwierzyć, że gdyby nie jego krzyk, najprawdopodobniej straciliby Andy'ego.
- Sama nie wiem, dlaczego był potrzebny bodziec z zewnątrz. Podejrzewam, że ktoś rzucił urok nie pozwalający ci wrócić, a Ashley po prostu przebił tę barierę i ocalił ci życie. - Andy odwrócił się w kierunk basisty i posłał mu uroczy uśmiech.
- Dziękuję Ash. - Ten odpowiedział tylko nerwowym uśmiechem. Nie był w stanie wykrztusić ani jednego słowa. Nastała chwila ciszy, która dodała mu trochę odwagi. Wypowiedział coś czego nikt się nie spodziewał.
- Ja też chcę przez to przejść. - Nikt prócz Andy'ego go nie zrozumiał.
- Jesteś pewny?
- Tak. - Reszta patrzyła na basistę zdumiona.
- Wszyscy to przejdziemy, co nie? - Odezwał się CC. Pozostała dwójka tylko mu przytaknęła. Wieczór spędzili na ustalaniu planu działania.
                    Dwa dni później Ashley spełnił to co powiedział. Umarł dokładnie w taki sam sposób jak Andy. Tym razem nie było już żadnych komplikacji. Basista nie potrzebował bodźca, by wrócić do świata żywych.
                     Potem kolejno CC, Jake i Jinxx udali się do krainy śmierci. Wszyscy rozwineli swoje stare zdolności i zdobyli nowe, między innymi panowanie nad żywiołami, czytanie w myślach i telepatię.
                     Gdy zespół był już w komplecie, wznowili działalność w show-biznesie. Nie mogli przecież zapomnieć o swojej wiernej Armii. Głównym celem pozostało jednak odnalezienie Evy Black.

2 komentarze:

  1. Jak zwykle super rozdział :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejne !!!!!!
    OliwiaOliBlack ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę ! Kolejny rozdział! Kocham to co piszesz jakoś mnie to uspokaja podały dniu a zwłaszcza po rozmowach z rodzicami gdzie upierają nie powinnam słuchać takich zespołów a powinnam np. FSO POLO ;-;

    OdpowiedzUsuń