wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 20 "Zbawiciel"

                      Jeden z demonów podszedł do trPrzerwałyciągnął sztylet.
- NIE!!! - Krzyknął rozpaczliwie Ashley, próbując uwolnić się z uścisku jednej ze zjaw. Gdy sztylet już miał przebić serce Andy'ego, chłopak...
... ZNIKNĄŁ.
                       Walczący znieruchomieli. Ani muzycy, ani demony nie mieli pojęcia co się właśnie wydarzyło.
- Wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha. - Wszyscy się odwrócili i zobaczyli Andy'ego, który jak gdyby nigdy nic siedział na schodach. Chłopak walczył sam ze sobą, żeby nie wybuchnąć śmiechem. - Może wam pomóc? - Zapytał ironicznie. Demony ruszyły na niego. Andy zniknął i pojawił się w zupełnie innym miejscu.
- Teleportacja? - Zapytał Jake.
- Dokładnie. Zatkajcie uszy. - Zespół bez wahania wypełnił polecenie wokalisty. Andy krzyknął, ale nie tak jak zawsze. Tym razem był to tak wysoki dźwięk, że witraże kościoła roztrzaskały się w drobny mak. Wszystkie demony się rozpłynęły. Zespół patrzył na Andy'ego z podziwem i radością w oczach. W przypływie euforii rzucili się na niego i uściskali najmocniej jak się tylko dało. Niewiarygodnie cieszyli się z powrotu wokalisty.
- Jak to wyglądało? - Zapytał CC, gdyż ciekawość wzięła górę.
- Widziałem ludzi, którzy umarli. Szli w kierunku białego światła. Patrzyli na mnie i pytali, dlaczego nie idę z nimi. Odpowiedziałem, że ktoś na mnie czeka, a ja obiecałem, że wrócę. - Muzycy uśmiechnęli się. Nigdy nie słyszeli czegoś tak uroczego i słodkiego. - Światło zniknęło, a ja zostałem na ziemi. Przez cały czas czuwałem nad wami i pilnowałem, żeby nic wam się nie stało.
- Wybacz, że ci przerwę, ale czy coś nam groziło? - Odezwał się Ashley.
- Kilka razy odpędzałem od naszego domu demony. - Zespół popatrzył po sobie, dziwiąc się, że niczego nie zauważyli. - Z każdą chwilą czułem coraz większą siłę. To uczucie jest nie do opisania. Miałem wrażenie, że jestem wszechmogącym. W pewnym momencie poczułem, że nadszedł czas na powrót do krypty. Resztę już wiecie.
                             Gadali tak jeszcze dwie godziny, po czy wrócili do domu. Gdy tylko Andy wszedł do środka rzucił się na kanapę w salonie.
- Chodźcie chłopaki. Zrobimy coś do jedzenia dla naszej śpiącej królewny. - Zaśmiał się CC. W odpowiedzi Andy rzucił w niego poduszką. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. To było coś czego mi wszystkim brakowało - wspólne dowcipy. Pół godziny później obiad był gotowy. Zjedli w jadalni, po czym rozsiedli się w salonie. Nagle Jake poczuł za sobą czyjąś obecność. Odwrócił się. Poderwał się wystraszony z kanapy.
- Jezu!!! Agnes!!! Zabiję!!!
- Zdecyduj się, Jezu czy Agnes. Przepraszam, że cię wystraszyłam.
- Nie ma sprawy, ale jeszcze jeden taki numer i zejdę na zawał. - Wszyscy się roześmiali.
- Przyszłam sprawdzić, czy wszystko jest dobrze. Witaj w powrotem Andy. - Chłopak odpowiedział uśmiechem. - Jak się czujesz?
- Dziękuję, dobrze. Wolno mi spytać, czemu nie mówisz nam o wszystkim? - Wszyscy popatrzyli na wokalistę ze zdziwieniem. - Jak wyjaśnisz, że wróciłem do życia dopiero gdy Ashley krzyknął? - Te słowa zszokwały basistę. Nie mógł uwierzyć, że gdyby nie jego krzyk, najprawdopodobniej straciliby Andy'ego.
- Sama nie wiem, dlaczego był potrzebny bodziec z zewnątrz. Podejrzewam, że ktoś rzucił urok nie pozwalający ci wrócić, a Ashley po prostu przebił tę barierę i ocalił ci życie. - Andy odwrócił się w kierunk basisty i posłał mu uroczy uśmiech.
- Dziękuję Ash. - Ten odpowiedział tylko nerwowym uśmiechem. Nie był w stanie wykrztusić ani jednego słowa. Nastała chwila ciszy, która dodała mu trochę odwagi. Wypowiedział coś czego nikt się nie spodziewał.
- Ja też chcę przez to przejść. - Nikt prócz Andy'ego go nie zrozumiał.
- Jesteś pewny?
- Tak. - Reszta patrzyła na basistę zdumiona.
- Wszyscy to przejdziemy, co nie? - Odezwał się CC. Pozostała dwójka tylko mu przytaknęła. Wieczór spędzili na ustalaniu planu działania.
                    Dwa dni później Ashley spełnił to co powiedział. Umarł dokładnie w taki sam sposób jak Andy. Tym razem nie było już żadnych komplikacji. Basista nie potrzebował bodźca, by wrócić do świata żywych.
                     Potem kolejno CC, Jake i Jinxx udali się do krainy śmierci. Wszyscy rozwineli swoje stare zdolności i zdobyli nowe, między innymi panowanie nad żywiołami, czytanie w myślach i telepatię.
                     Gdy zespół był już w komplecie, wznowili działalność w show-biznesie. Nie mogli przecież zapomnieć o swojej wiernej Armii. Głównym celem pozostało jednak odnalezienie Evy Black.

poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 19 "Niebezpieczeństwo"

Koncert Black Veil Brides już jutro!!!

Z tej okazji udostępniam mój ulubiony rozdział.
Życzę wam miłego czytania i niezapomnianych wrażeń na koncercie.
Widzimy się w Warszawie.
Pozdrawiam całą BVB ARMY.

_________________________________________________________________________________



Nie jestem Ci nic winien
Umrzesz tylko we snach zapomnienia
Mam swoją dumę, więc słuchaj jak śpiewam
Nigdy nie pozwolę Ci okraść mojej trumny

I nie pozwolę ci ukraść mojego życia pozagrobowego!
I nie pozwolę ci ukraść mojego życia pozagrobowego!

                                                                                  ( Black Veil Brides - "Coffin" - fragment )



                  Andy leżał teraz w trumnie zupełnie bezbronny. Chłopaki pełnili przy nim na zmianę warty, ponieważ bali się o bezpieczeństwo przyjaciela. Wiedzieli, że demony mogą w jakiś sposób go odnaleźć i zniszczyć. Było im ciężko ze świadomością, że Andy umarł. Było to tak nieznośne, że wmawiali sobie, że on tylko śpi. Andy wyglądał bardzo spokojnie, więc taką wersję mogli przyjąć.
                   Tego wieczoru wartę pełnił Ashley. Nic nie robił. Patrzył tylko pustym wzrokiem w ścianę. Nagle usłyszał dziwne szmery na schodach. Był całkowicie pewien, że to nie jest jeden CC, ponieważ ten miał przyjechać na swoją wartę dopiero za trzy godziny. Ashley wstał i poszedł sprawdzić co to było. Szedł przed siebie, dokładnie się rozglądając. Nagle staną, gdy poczuł za sobą czyjąś obecność. Nie zdarzył nic zrobić, ponieważ ktoś uderzył go w głowę. Ashley upadł. Stracił przytomność.
                   Do krypty weszły dwie kapłanki i członkowie jakiejś sekty, wśród których znajdowała się dziewczyna zahipnotyzowana przez demona. Miała za zadanie wbić zatruty sztylet prosto w serce bezbronnego chłopaka. Msza się rozpoczęła. Wszyscy trzymali w rękach świece i patrzyli na trumnę. Tylko kapłanki wiedziały kim jest osoba leżąca w trumnie. Miały wizje, z których wiedziały co się stanie.

                   W pewnym momencie wierni podeszli do otwartej trumny. Dziewczyna wystąpiła z szeregu i zbliżyła się do Andy'ego. Zobaczyła, że chłopak ma w ręku zaciśnięty złoty naszyjnik z logo zespołu. Pomyślała, że to będzie ciekawe trofeum, po osobie, którą za chwilę miała zabić. Jednym sprawnym ruchem zabrała naszyjnik z trumny. Pozostali wierni to zobaczyli. Wisiorek tak im się spodobał, że zapragnęli mieć go dla siebie. Wszyscy na raz rzucili się na dziewczynę. Rozpętała się zacięta walka. Kapłanki stały w bezpiecznej odległości. Tylko się przyglądały.
                    Nagle pomieszczenie wypełnił ogień, który zabił walczących. Nie tknął jednak ani kapłanek, ani trumny. Ogień zniknął, a kapłanki odeszły w milczeniu. Andy spojrzał na nieprzytomnego Ashleya. Uśmiechnął się z troską, po czym wyciągnął telefon przyjaciela i wysłał SMS-a do CC'ego.
- "Przyjeździe jak najszybciej do kościoła." - Andy podszedł do trumny. Spojrzał na samego siebie leżącego w trumnie, po czym ją zamknął. Zniknął.


10 minut później

- Ashley! Ashley! Obudź się! - Usłyszał znajomy głos. Otworzył oczy i zobaczył nad sobą Jake'a, Jinxx'a i CC'ego.
- Co tu robicie?
- No jak to? Wysłałeś mi SMS-a, że mamy przyjechać. - Zdziwił się CC.
- Ale ja nic nie wysyłałem.
- To jak nie ty to kto? - Zaniepokoił się Jake. Nagle zamarł. - Co z Andy'm?! - Wszyscy na raz zbiegli do krypty. Na miejscu ujrzeli martwych członków sekty. Przerazili się na ten widok. CC otworzył trumnę. Uspokoił się nieco widząc, że Andy w niej nadal leży.
- "Dzięki bogu. Nic mu nie jest." W tym czasie Jinxx podniósł z ziemi wisiorek wokalisty.
ZAMARŁ!!!
                     Zbaczył, że przy trumnie stoi - ANDY!!! Jinxx nie wierzył w to co widział.
- Spokojnie Jinxx. To ja. To co się tu stało to moja sprawka. Ta dziewczyna... - Wskazał na nią. - ...była opentana przez demona. Miała mnie zabić, ale jej w tym przeszkodziłem. Niedługo do was wrócę. - Posłał najpiękniejszy uśmiech świata i zniknął tak samo niespodziewanie jak się pojawił.
- Jeremy, co się stało? Strasznie zbladłeś. - Jinxx oprzytomniał słysząc głos Jake'a.
- Wy tego nie widzieliście?
- Czego?
- Jak wam powiem to nie uwierzycie.
- Spróbujemy uwierzyć. - Odezwał się Ashley. Jinxx wziął głęboki oddech i opowiedział przyjaciołom to co się stało. Wszyscy patrzyli na niego z niewyobrażalnym zdziwieniem. Poczuli jednak ulgę na wieść, że z Andy'm wszystko jest w porządku. Wszyscy spędzili całą noc przy trumnie przyjaciela.
                    Obudzili się bladym świtem. Nikt nie myślał o tym, że było im zimno i byli głodni. Nie chcieli wrócić do domu. Wysłali tylko Ashley po coś do jedzenia i kilka koców. Siedzieli przy trumnie i rozmawiali. W ich głowach plątały im się słowa Andy'ego: "Niedługo do was wrócę."  Pragnęli by ich przyjaciel znowu był wśród nich. Nikt nie zauważył jak szybko minął cały dzień. O dziwo nie czuli się w ogóle zmęczeni.
                     Nagle CC poczuł, że zbliża się do nich czyste zło. Ostrzegł przyjaciół. Po chwili usłyszeli czyjeś kroki. Z łatwością domyślili się, że były to demony, których celem był nie kto inny jak Andy. Rozpętała się zacięta walka o życie wokalisty. Zespół bronił przyjaciela ze wszystkich sił, ale to nic nie dawało, bo nie wiadomo skąd pojawiały się kolejne demony. Zjaw było tak dużo, że siły opuszczały chłopaków. Pomimo świadomości przegranej walczyli dalej. Jeden z demonów podszedł do trumny i wyciągnął sztylet.

środa, 18 marca 2015

Rozdział 18 "Ciemność"

           Następne dni mijały w bardzo napiętej atmosferze. Nikt nie wyobrażał sobie, że Andy po prostu zniknie. Ta myśl wpędzała resztę zespołu w depresję. Dzień odejścia wokalisty zbliżał się nieubłaganie. Nie chcieli tego, ale wiedzieli, że Andy robi to dla ich dobra. To poświęcenie było czymś niesamowitym. Nikt nie spodziewał się takiej postawy wokalisty. Śmierć za przyjaciół była jednocześnie czymś przerażającym i pięknym.
- Ej, chłopaki. Co wy tacy speszeni? W ogóle się nie odzywacie. - Zapytał z ciekawością Andy, który miał już dość milczenia przyjaciół.
- Em...no...wiesz. - Zaczął jąkać się Ashley.
- No słucham.
- Nie rób tego. To wielkie ryzyko, a my nie wytrzymamy jeśli coś ci się stanie. - Sprostował Jake. Andy westchnął i pokręcił zrezygnowanie głowa.
- Wiecie, że tak trzeba. Nic mi się nie stanie. Obiecuję, że wrócę do was cały i zdrowy. Jesteście moimi przyjaciółmi i nigdy nie zostawiłbym was samych. - Słowa Andy'ego widocznie uspokoiły resztę zespołu. - Wierzę, że dacie sobie radę.
- To nie jest takie łatwe. Zrozum, że już sama myśl o twojej śmierci jest koszmarem. - Odezwał się CC.
- To będzie tylko kilka dni. Zanim się obejrzycie, będę już z powrotem. - Posłał przyjaciołom powalający uśmiech. Reszta zespołu mimowolnie odpowiedziała tym samym. Postanowili spędzić wspólnie czas, ponieważ nie wiedzieli na jak długo się rozdzielą.

                                                                        ***

           Eva leżała na łóżku w jednym z pokoi w szpitalu psychiatrycznym. Była już po wielu bolesnych zabiegach, jednak nie straciła woli przetrwania. Wiedziała dobrze, że lekarze nie są ludźmi lecz demonami. Widziała tyle plakietek, że nie miała już wątpliwości. Chcieli ją złamać. Wmówić jej, że to co widziała w snach było spowodowane jakąś chorobą psychiczną. Była jednak pewna, że demony chcą ją zniszczyć i ukryć swoje istnienie, odbierając jej wolność. Jedyne co jej zostało to różaniec z logo Black Veil Brides. Wierzyła, że zespół zna prawdę i nie dopuści do tego, by kogoś jeszcze spotkał taki sam los jak ją. Nadzieja była tym co przytrzymywało ją przy życiu. Nie liczyła na ocalenie, lecz na pokonanie zła, które ją zniewoliło. Wierzyła, że już niedługo nadejdzie taki dzień.

                                                                        ***

             Cała piątka wsiadła do auta i ruszyła w wyznaczone wcześniej, odludne miejsce. Celem był stary i opuszczony kościół poza miastem. Weszli do środka i zeszli po schodach do podziemnej krypty. Rozejrzeli się po pomieszczeniu. Wszędzie były zapalone świece, a na samym środku ustawiona była trumna. Andy spojrzał na przyjaciół. Jak zawsze był spokojny. Chciał tym ich trochę uspokoić. Jinxx wyciągnął z czarnego płaszcza małą fiolkę i podał wokaliście.
- Agnes przygotowała ... - Zaciął się. - ...truciznę. - Jedno słowo bolało jak żadne inne.
- Coś poczuję?
- Nie. - Zaszlochał. Czuł się bezsilny. Andy położył dłonie na ramionach przyjaciela.
- Spokojnie. Przecież wiesz, że wrócę. - Jinxx tylko kiwnął głową. Andy uściskał każdego z chłopaków, z osobna, po czym wszedł do trumny. Otworzył buteleczkę i jednym ruchem wypił jej zawartość. Położył się i spojrzał na przyjaciół pogrążonych w smutku. - Uważajcie na siebie. - Jego oczy się zamknęły.


Ciemność.

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 17 "Wizja"

 - Kolejny raz wezwali nas do szkoły. Ty nie masz do niczego szacunku!! Co z tobą jest nie tak!! - Matka wrzeszczała na cały dom.
- I jeszcze te rysunki!! - Ojciec wyciągną jeden ze szkiców córki. - Przyznaj się!! To jakaś sekta!! Masz z tym skończyć gówniaro!! - Eva tylko się śmiała.
- Jesteście beznadziejni. Nic nie rozumiecie. - Wzięła torbę i podeszła do drzwi wyjściowych.
- Nigdzie nie pójdziesz! - Krzyknął ojciec. Eva zaczęła się szarpać z rodzicami. Nagle w drzwiach pojawili się sanitariusze. Powalili dziewczynę na podłogę i podali jej zastrzyk. Eva poczuła jak siły ją opuszczają. Nie wiadomo kiedy znalazła się w karetce, która zabrała ją do jakiegoś szpitala. Dziewczyna spojrzała na plakietkę jednego z lekarzy. Nie zobaczyła nazwiska. Ujrzała coś co ją śmiertelnie przeraziło. Na karcie, zamiast zdjęcia człowieka umieszczona była twarz demona.
- "Boże! Już po mnie!"

                                                                       ***

         Zajechali przed duży, jasny dom jednorodzinny. Wysiedli z wozów.
- OMG. Black Veil Brides. - Obejrzeli się za siebie i zobaczyli dwójkę nastolatków. Chłopak miał ciemne, krótkie włosy i wisiorek z logo zespołu na szyi. Dziewczyna miała różowe pasemka, a ubrana była w koszulkę z wizerunkiem chłopaków.
- Możemy prosić o autografy? - Zapytała z nadzieją dziewczyna. Chłopaki popatrzyli po sobie z uśmiechem.
- Jasne. - Odpowiedział Jake. Po chwili zespół rozdał podpisy.
- Dzięki wielkie. Jezu. Szkoda, że Eva nie miała takiej okazji. - Wypowiedź chłopaka bardzo zdziwiła zespół.
- Eva Black? - Zapytał Andy.
- Tak. Skąd wiecie?
- Wysłała do nas list. Coś się z nią stało? - Zaniepokoił się Jinxx.
- Dwa dni temu zabrała ją karetka. Gadają, że zabrali ją do psychiatryka. Ponoć miała jakieś wizje. Gadała od rzeczy.
- Co mówiła? - Dopytywał się Ashley.
- Mówiła coś o jakimś pustkowiu i coś o demonie, który ją goni.
- Boże. - Szepnął pod nosem Andy.
- Myślę, że powinniśmy już wracać. - Odezwał się Jake.
- Jake ma rację. - Potwierdził CC. Pożegnali się z fanami i wrócili do domu.
           Jake wszedł do swojego pokoju i opadł bezwładnie na łóżko. Zniknięcie Evy zupełnie go rozbiło. Nie miał pojęcia co teraz będzie. Chłopak zamknął oczy. Zasnął.
- Jake. Obudź się. - Usłyszał delikatny kobiecy głosik. Poderwał się przerażony.
- Agnes??? Co ty tu robisz?
- Zbierz chłopaków. Musimy poradzić. - Chłopak wstał i poszedł obudzić resztę zespołu. Po chwili wszyscy siedzieli już w salonie.
- Moi drodzy. Przyszłam tu, ponieważ miałam pewną wizję. Wyczytałam z niej coś bardzo ważnego. To może nam pomóc, ale jest bardzo ryzykowne i niebezpieczne.
- Co zobaczyłaś? - Zapytał z zainteresowaniem Ashley.
- Wizja mówiła o wyzwoleniu przez śmierć. - Zespoł popatrzył po sobie z lekkim strachem w oczach. - Macie niezwykłe zdolności, ale mają one swoje ograniczenia. Można uwolnić całą moc jaka w was drzemie, ale trzeba w tym celu wrócić z krainy śmierci. Ostrzegam, że może się to nie udać. - Chłopaki popatrzyli po sobie, a strach w ich sercach coraz bardziej narastał. Wizja własnej śmierci była dla nich nie do zniesienia. Jedyną spokojną osobą był Andy. W jego oczach nie było lęku. Wyglądał jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał.
- Ja to zrobię. - Odezwał się nagle. Reszta zespołu była w szoku. Patrzyli na wokalistę tak jakby go nie dosłyszeli. - Ja to zrobię. - Powtórzył jeszcze pewniejszym głosem.
- N...Nie! Andy! Nie możesz! - Oprzytomniał CC.
- Nie moższ tak ryzykować. - Zaprotestował drżącym głosem Jinxx.
- Ale spokojnie. Już zdecydowałem. Powinniśmy spróbować. Agnes powiedziała, że to niebezpieczne, a ja nie mam zamiaru was narażać. Sam się tego podejmę, ponieważ jesteście moimi przyjaciółmi. Proszę, uszanujcie moją decyzję. - Wypowiedź Andy'ego odebrała reszcie mowę.
- Dobrze. - Niespodziewanie odezwał się Ashley. - Mam jednak proźbę Andy.
- Słucham.
- Przysięgnij, że wrócisz.- Na usta Andy'ego wkradł się prawie niewidoczny uśmiech.
- Przysięgam.

środa, 11 marca 2015

Rozdział 16 "Nadzieja"

               Nagraną płytę nazwali "Wretched and Divine", ponieważ cała historia zaczęła się od dziennika. Piosenki były niesamowite. Ich brzmienie było takie jakie cały zespół sobie wymarzył. Teksty, poza oczywistym dla wszystkich znaczeniem, zawierały pewną wiadomość, którą nieliczni mogli rozszyfrować. Zawiadamiały one o niebezpieczeństwie jakie niosą demony i nawoływały do walki o swój byt. Zespół miał nadzieję, że ktoś odkryje prawdziwy charakter piosenek.

               W Kalifornii nakręcili film Legion of the Black. Postanowili pokazać wszystko to z czym sami na prawdę się spotkali. Pokazali demony, uwolnienie z więzienia, "Głos Strachu". Nie mieli pojęcia czy to coś da, ale nie tracili nadziei.

                                                                          ***

           Eva cały dzień siedziała w swoim pokoju. Odkąd zetknęła się z zespołem Black Veil Brides nie zajmowała się niczym innym. Ściany były całe w plakatach. Wszędzie nosiła różaniec z logo zespołu. Zastanawiała się dlaczego wyglądało jak symbol, który widziała w snach. Ona sama nie wiedziała co to jest.
           Usiadła na krześle przy biurku i włączyła komputer. Pierwszą stroną na jaką weszła był fanpage zespołu. Od razu zauważyła link na stronę, na której pojawił się nowy film zespołu. Kliknęła.
SZOK!!!!
Zobaczyła dokładnie to co widziała w snach. To samo pustkowie, tego samego demona.
- "Jak to możliwe???!!! O co tu chodzi???!!!"

                                                                          ***

          Kolejne listy od fanów zaskoczyły zespół. Mówiły o dziwnych snach, nienaturalnym nękaniu, paraliżującym strachu. W niektórych kopertach były rysunki demonów. Chłopaki dowiedzieli się, że wiele osób spotyka się z bardzo podejrzanym zachowaniem ludzi związanych z policją, szkołami i punktami opieki medycznej. Byli tym faktem przerażeni. Nie chodziło o to, że mieli niezbity dowód na to, że władca chce przejąć kontrolę nad ich światem. Straszne było dla nich to, że nikt nie mógł się nigdzie czuć bezpiecznie. Byli niemal pewni, że przez lata to demony były sprawcami zła z jakim spotkali się zarówno oni jak i ich fani. Sądzili, że to właśnie te przeklęte zjawy były źródłem odrzucenia społecznego, z którym miały do czynienia osoby, które nie zasłużyły na tak okrutne traktowanie. Tym bardziej cieszyli się, że ich mała armia trzyma się razem. Wiedzieli, że im więcej ich będzie tym większą będą mieli szansę na pokonanie wroga.
            Do salonu wszedł CC trzymający kilkanaście listów.
- Kolejne listy od fanów! - Zawołał, odkładając listy na stolik. Wszyscy zebrali się w salonie i zaczęli przeglądać kolejne kartki.
- O jasny gwint!! - Zawołał nagle Jinxx.
- Co się stało? - Spytał zaniepokojony Jake.
- W życiu nie zgadniecie kto jest autorem tego listu. - Odwrócił kartkę zapiskami w stronę twarzy przyjaciół.
- Niech mnie ktoś uszczypnie. - Odezwał się prawie niesłyszalnie Ashley.
- Eva Black? Niemożliwe. - Powiedział Andy. - Co pisze?

Drodzy Black Veil Brides,

Mam na imię Eva i jestem waszą wielką fanką. Cały czas słucham waszych piosenek. Są wspaniałe. Dają mi niesamowitą siłę i chęć do życia. Najbardziej lubię piosenkę "Savior". Kiedy mam doła nucę ją sobie i zawsze czuję się wtedy dobrze.
Postanowiłam napisać ten list, ponieważ od dłuższego czasu miewam dziwne sny i wizje. Widziałam w nim pewien symbol. Nie miałam jednak pojęcia co on oznacza. Pewnego dnia natknęłam się na jeden z waszych teledysków i zobaczyłam w nim ten symbol. Byłam co prawda zdziwiona, ale zlekceważyłam to.
Poza tym widziałam demona, który gonił mnie przez jakieś pustkowie. To z kolei zobaczyłam w filmie "Legion of the Black". Nie mam pojęcia jak to możliwe.
Proszę. Nie traktujcie mnie jak wariatkę. Na prawdę pokazujecie dokładnie to co widzę w snach. Nie umiem tego wyjaśnić.
Bardzo chciałabym się z wami spotkać i porozmawiać na ten temat. Bardzo was proszę, bo to dla mnie bardzo ważne.

Pozdrawiam was bardzo mocno i życzę wam wszystkiego dobrego.

Eva Black

- Masakra. - Jedno słowo wyrwało się z ust Jinxx'a. Nastała chwila ciszy. Treść listu wszystkich zatkała.
- Czyli to ją widziałem w swoich koszmarach. - Szepnął CC bardziej sam do siebie niż do przyjaciół.
- Musimy się z nią skontaktować. Na kopercie jest adres, prawda? - Zapytał Jake.
- Tak. Los Angeles. Sunny Street 48.
- No to zbieramy się i jedziemy. - Nakazał CC. Wszyscy rozbiegli się do swoich pokoi po kilka drobiazgów, po czym wsiedli do aut Ash'a i CC'ego, i ruszyli.

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 15 "Armia"

Ten rozdział jest dedykowany całej BVB ARMY.
Dziękuję wam za to, że jesteście.

http://m.youtube.com/watch?v=G7G_-hopiio

"To nagranie jest dla wyrzutków
 Następujące historie o miłości,
 życiu oraz niepoddawaniu się
 Jesteśmy Black Veil Brides."

                                                         ( Black Veil Brides - "The Outcasts (Call to Arms)" )


_________________________________________________________________________________

            Poszukiwania Evy nie przynosiły efektów, co bardzo niepokoiło chłopów. Poklamkęniem było to, że zespół nabierał na popularności. Dawali coraz więcej koncertów i wywiadów. Bardzo się cieszyli. Nie spodziewali się takiego sukcesu. Nagrywali płyty i teledyski. Żyli jak prawdziwe gwiazdy rock'a, i świetnie się przy tym bawili. Całe dnie spędzali ze sobą. Gdy nie pracowali w studiu nagraniowym i nie koncertowali, wyjeżdżali do lasu, by tam doskonalić swoje umiejętności. Ćwiczyli na leśnej polanie z dala od miasta. Nie chcieli aby ktoś się dowiedział o tym co im się przytrafiło. Woleli zachować to w tajemnicy. Wiedzieli, że gdyby ktoś się dowiedział o ich niezwykłych zdolnościach, mogliby mieć niemałe kłopoty.
            Wystarczyło, że sąsiedzi byli do nich uprzedzeni. Chłopaki świetnie się dogadywali. Nikt w sąsiedztwie nie mógł zrozumieć jakim cudem to możliwe. Było to dla nich dziwne, że pięcioosobowy zespół może mieszkać ze sobą i tak dobrze się rozumieć - a rozumieli się bez słów. Tradycyjne otoczenie nie tolerowało tego, że z dnia na dzień na to przedmieście sprowadziło się pięciu metalowców. Do Ash'a byli przyzwyczajeni, ale mieli mu za złe, że pozwolił by jego przyjaciele zamieszkali u niego. Niestety nie obyło się bez nieprzyjemnych incydentów. Do chłopaków przychodziły różne listy z pogróżkami, a czasami zdarzało się, że ktoś czepiał się ich na ulicy. Mieli świadomość tego, że nie wszyscy będą ich akceptować. Jednak oni się tym nie przejmowali, ponieważ wystarczało im ich własne towarzystwo oraz wierni fani.
        Armia BVB - bo tak nazywało się ugrupowanie fanów Black Veil Brides - byli najwierniejszymi fanami jakich można było sobie wymarzyć. Była to najczęściej młodzież, która nie radziła sobie z nietolerancją i odrzuceniem. Znajdowali w piosenkach swego rodzaju ukojenie. Pomagali sobie wzajemnie, organizowali różne akcje i zloty. Chłopaki bardzo się cieszyli, że przez to co robią, mogą zmienić czyjeś życie. Gdy czytali listy od fanów, czuli się niesamowicie. To co fani im dawali było nie do opisania. Czuli się potrzebni i uwielbiani. Czasami nawet nie wierzyli, że to wszystko działo się na prawdę.
        Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie incydent z "policjantem". Nikt nie spodziewał się, że demony mogą ukrywać się pod postacią zwykłych ludzi. Po tym wydarzeniu stali się niezwykle czujni. Nie wiadomo było czy w pobliżu nie było przypadkiem jakiegoś demona. Z tego powodu ustalili pewne środki bezpieczeństwa. Przede wszystkim nie szli nigdzie w pojedynkę, gdyż bali się kolejnego uprowadzenia. Woleli już nie doświadczać tej niepewności i strachu, które towarzyszyły im podczas porwania Andy'ego.
       
21 kwietnia

- Cicho, bo usłyszy. - Szepnął do przyjaciół Jake. Stali przed drzwiami do pokoju CC'ego, który jeszcze spał.
- Gotowi? - Zapytał Ashley wyraźnie rozbawionym głosem. - Raz. Dwa. Trzy. - Nacisnął klamkę.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO CC!!!! - Zawołali głośno. Chris niemal spadł z łóżka, a jego mina była bezcenna. W pierwszej chwili nie wiedział o co chodzi. Kiedy sobie przypomniał datę nie mógł powstrzymać śmiechu.
- Boże, zapomniałem. Dzięki chłopaki. - W tym czasie Jake i Andy wnieśli tort.
- Pomyśl życzenie. - Zawołał Jinxx. CC pomyślał chwilę i zdmuchnął świeczki.
- Czego sobie życzyłeś? - Ciekawość Ash'a wzięła górę.
- Nie powiem, bo się nie spełni.
- Oj, CC. Wyjaw tajemnicę. - Dalej nalegał. Wtedy CC rzucił w niego poduszką. - O, teraz się doigrałeś. - W jednej chwili Ash wskoczył na łóżko i zaczął łaskotać CC'ego.
- Ash ...p...przestań!! Nie!! - Trwało to może jakieś pięć minut zanim Ash odpuścił CC'emu.
- Jak już skończyliście ... - Zaczął Andy. - ... to zapraszam na śniadanie. - Reszta odpowiedziała mu uśmiechem. Zeszli na dół i wspólnie zjedli śniadanie jednocześnie śmiejąc się i żartując. Następnie posprzątali po posiłku i rozsiedli się na kanapie.
- Chłopaki. - Odezwał się niespodziewanie CC. - Jak myślicie? Po co demony ukrywają się pod postacią ludzi? - Nastała chwila niezręcznej ciszy.
- Wydaje mi się, że oni nękają w ten sposób takie osoby jak te, które spotkaliśmy na pustkowiu. - Wypowiedź Jake'a wyraźnie zadziwiła chłopaków.
- Masz na myśli kreatywnych i oryginalnych? "Innych"? - Zapytał Jinxx z lekkim zdziwieniem w głosie.
- Tak. Przeczytaj którykolwiek list od fana. Sądzę, że dzieje się dokładnie tak samo jak tam. - Jake mówił z nadzwyczajną pewnością.
- Chyba masz rację. Co z tym zrobimy? - Zapytał Andy.
- Jak myślicie, co by było gdyby nasi fani dowiedzieli się o naszej małej tajemnicy. - Ashley zaskoczył resztę zespołu.
- Ale jak ty sobie to wyobrazasz? - Zainteresował się Andy.
- Proponuję nagrać film i piosenki pokazujące to co się dzieje. Dla wielu będzie to zwykła praca muzyków, ale wiem, że fani domyślą się o co chodzi.
- Podoba mi się to. Kiedy przyjdzie czas, wyjawimy prawdę. - Tym razem Andy wywołał falę zdziwienia. Znowu cisza.
- Zgadzam się. - Odezwał się CC.
- Ja też. Trzeba dbać o naszą Armię. - Powiedział Jake.
- No to co. Nie siedźmy tu tak. Bierzmy się do roboty. - Zawołał Jinxx.

wtorek, 3 marca 2015

Rozdział 14 "Black Veil Brides"

           Cała piątka przekroczyła próg białej willi Ashley'a, którego bawiły miny przyjaciół.
- I to wszystko jest twoje. - Zapytał Jinxx z nie dowierzaniem.
- Jak najbardziej. Czujcie się jak u siebie. Wybierzcie sobie pokoje.
- Ja pierwszy! - Zawołał CC, który już był na schodach.
- O nie. Po moim trupie! - Odpowiedział mu Andy. Po chwili wszyscy zajęli pokoje, po czym zaczęli się wszędzie rozglądać. Jake wszedł do pokoju Ashley'a
- Ash ty grasz na basie? - Zapytał, trzymając w rękach biało-czarną gitarę.
- Jak widać.
- A, zgadnijcie kto gra na perkusji. - Zawołał CC, który właśnie zajrzał z Andy'm przez drzwi.
- Moją specjalnością jest gitara elektryczna. - Powiedział Jake.
- Ja też gram na elektrycznej, a poza tym na skrzypcach. - Usłyszeli za sobą głos Jinxx'a. Całej rozmowie przysłuchiwał się Andy.
- To może założymy zespół, co? - Zaproponował niespodziewanie. Wszyscy byli zaskoczeni.
- Podoba mi się ten pomysł. - Odezwał się CC. - Potrzebujemy tylko wokalisty.
- Chyba się nadam. - Andy po raz kolejny zaskoczył przyjaciół.
- Zaśpiewaj nam coś. - Powiedział Ashley, biorąc jednocześnie gitarę do ręki. Zaczął grać.

- Unveil the sacred order, hymns of falling down
  You told the greatest stories, of love and bleeding crowns
  But to the sick and hungry, you cannot be found

  We are young and we are strong
  Through strength in self we become
  Something more than they can be
  I raise my heart and sing!

  That I wont believe this lie
  I know there's something more inside
  Darkness is all you see
  This is our Sweet Blasphemy

                                                 (Black Veil Brides - "Sweet Blasphemy" - fragment )

          Wszyscy byli zachwyceni głosem Andy'ego.
- Andy. Zagrałem swoją melodię. Jak ty wymyśliłeś ten tekst.
- Nie wiem. Jakoś mi tak się przypomniał.
- To twoja kompozycja? - Zapytał z zainteresowaniem CC.
- Tak.
- Mnie się podoba. A wam? - Powiedział Jinxx. Reszta mu przygarnęła. Andy nie spodziewał się takiej reakcji. Zazwyczaj nikt nie interesował się jego tekstami. Po raz pierwszy czuł się doceniony. - Jak nazwiemy zespół?
- Nie mam pojęcia. Macie jakieś pomysły? - Zapytał Jake.
- Em ... no... - Andy w życiu się tak nie jąkał.
- Masz pomysł. - Uśmiechną się CC, co nie dodało wcale Andy'emu odwagi.
- No ... można tak powiedzieć.
- No to powiedz. Jesteśmy ciekawi. - Zachęcił go Ash.
- Black Veil Brides. - Wyrzucił z siebie. Reszta popatrzyła po sobie. Nagle wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- I czym się tak przejmowałeś? - Powiedział CC w dalszym ciągu się śmiejąc. - To świetna nazwa. Co nie chłopaki? - Wszyscy na raz mu przygarnęli. Andy też zaczął się śmiać. Poczuł niesamowitą ulgę.
- To co. Głodni? - Klasnął w dłonie Ashley. - Proponuję żebyśmy zrobili pizzę.
- Ja idę po zakupy. - Zgłosił się Jake.
- Chodźmy razem! - Zaśmiał się CC.
            Było spokojnie i cicho. Mieli wrażenie, że to wszystko co się stało było tylko snem. Szli ulicą i rozmawiali o pomyśle założenia kapeli. Mieli świetne humory. Nagle Jake staną w miejscu, a z jego twarzy zniknął uśmiech.
- Coś się stało? - Zaniepokoił się Jinxx.
- Coś jest nie tak. Czuję to. - Powiedział szeptem. Andy od razu domyślił się o co chodzi.
- Lepiej jak zejdziemy z widoku. - Nakazał łagodnie, ale stanowczo. Skręcili w jedną z uliczek. Teraz wszystkim udzieliło się przeczucie Jake'a. Szli dalej. Nagle ich oczom ukazał się policjant. Zdziwieni popatrzyli na siebie. Nie wiedzieli o co chodzi. Ashley zmierzył go dokładnie wzrokiem.
- Chodźmy stąd. - Szturchnął go CC.
- W nim jest coś dziwnego. - Wyszeptał, po czym ruszył w kierunku mężczyzny. Im bardziej się przybliżał tym bardziej upewniał się w tej tezie. Ash postanowił wyjaśniać dziwną sytuację, używając swoich niezwykłych zdolności.
- Pokaż nam kim jesteś! - Rozkazał. W tej chwili mężczyzna ukazał swoje prawdziwe oblicze.
- Demon! - Krzyknął Ashley. Zjawa ruszyła do ataku. Nie zdołała jednak zranić Ash'a, ponieważ Jake odciągnął ją używając telekinezy i cisną ją w ścianę. Demon się rozpoczął. W tym czasie Jinxx podbiegł do Ashley'a, który stał sparaliżowany.
- Ash. Cały jesteś. - Spytał zaniepokojony.
- Boże. Co to było?
- Też chciałbym wiedzieć. Lepiej zwróćmy do domu.