Ashley
przymknął powieki i skupił się na swoich mocach. Po krótkiej chwili niemalże
całej twierdzy rozpętała się ogromna wichura, która skutecznie uniemożliwiła
demonom poruszanie się. Wiatr, mimo, że niezwykle potężny, nie zgasił płomieni
świec znajdujących się w niektórych pomieszczeniach. Właśnie ten ogień
wykorzystał Jinxx, który za jego pomocą podpalił wszystko co znajdowało się w
salach. Moce Dewianta i Mistyka nie kolidowały ze sobą. Wręcz przeciwnie. Wiatr
wywołany przez basistę znacznie wzmocniły i rozprzestrzeniły płomienie.
W czasie
gdy w twierdzy zapanował chaos, wybrańcy i rebelianci otwierali kolejne cele.
CC, za pomocą swojej siły, z łatwością wyłamywał kraty, a Jinxx, który dzięki
Ashley’owi nie musiał już dłużej kontrolować ognia, jednym dotknięciem niszczył
metalowe pręty. Kilkoro uwolnionych buntowników podbiegło do poranionego Andy’ego,
po czym pomogło mu wstać i wyjść z celi. Zaraz po uwolnieniu ostatniej grupy
nastolatków wszyscy wybiegli schodami na korytarz. Tam ich oczom ukazał się istny
armagedon. Demony były niemalże wszędzie. Część z nich miotała się po ziemi,
usiłując ugasić ogień, który spalał ich żywcem, natomiast pozostałe usiłowały
opanować sytuację. Jednakże gdy dostrzegły uwolnionych rebeliantów, jakby w
jednej chwili zapomniały o wszystkim i ruszyły do ataku. Dokładnie tego
spodziewał się Jake, który postanowił wypróbować swoje nowo odkryte zdolności.
Bez wahania wystąpił przed szereg, a jego ciało ponownie otoczyła biała
poświata, ale tym razem była o wiele jaśniejsza. W przeciągu zaledwie jednej
chwili całkowicie oślepiła demony, dzięki czemu buntownicy mogli uciec. Ta
przewaga nie trwała jednak długo, ponieważ gdy tylko CC, jako jeden z
pierwszych osób, które dobiegły do wyjścia, wyważył kilkoma ciosami wielkie,
metalowe drzwi do budynku wdarły się promienie słońca, równoważąc tym samym
światło Jake’a.
Demony, zaraz
po tym jak odzyskały wzrok, ruszyły do ataku. Pozbawieni broni rebelianci
zaczęli uciekać, jednak gruba warstwa śniegu znacznie spowalniała ich bieg. Zjawy
z łatwością doganiały i obezwładniały kolejne osoby. W pewnym momencie jeden z
nich zaatakował dwójkę nastolatków, na ramionach których opierał się poraniony
Andy. Gdy cała trójka została powalona na ziemię demon wbił swoją włócznię w
ciało szesnastoletniej dziewczyny, zabijając ją na miejscu. Kolejną ofiarą stał
się około czternastoletni chłopak, który pod wpływem wściekłości rzucił się na
napastnika, jednocześnie krzycząc, aby Prorok uciekał. Ten jednak zamiast
ratować siebie uniósł drżącą rękę i używając swoich mocy zamroził zjawę. Nie
był jednak w stanie jej zniszczyć, gdyż brakowało mu sił.
- Uciekaj stąd! - krzyknął do chłopaka.
- Ale przecież…
- Natychmiast! - Zaskoczony nastolatek jedynie skinął głową
i gdy już z bólem serca miał wykonać rozkaz wybrańca, zamrożony demon przełamał
lód i jednym sprawnym ruchem wbił swoje ostrze w klatkę piersiową nastolatka. -
Nie! - wrzasnął Andy na widok plującego krwią i osuwającego się bezwładnie na
ziemię chłopaka. To było przerażające. Nastolatek, który jeszcze przed chwilą
chciał ratować wokalistę, leżał teraz martwy w kałuży krwi. Czarna szkarada
odwróciła się w stronę zszokowanego Proroka i ruszyła w jego stronę. Andy nie
miał szans na ucieczkę. Był za słaby. Jedyne co mógł zrobić to zamknąć oczy i
biernie czekać na śmierć.
Szkarada
zamachnęła się i gdy już włócznia miała przebić ciało wokalisty coś uderzyło
napastnika w głowę z taką siłą, że ten upadł na ziemię. Wtórowały temu głośne
okrzyki nastolatków. Andy otworzył powoli oczy, a to co zobaczył przeszło jego
najśmielsze oczekiwania. Demony zostały zaatakowane przez niezwykle liczną
grupę buntowników. Nie byli oni jednak uciekinierami z więzienia. Uzbrojeni
rebelianci stanowili jakby niezależny od nich oddział. Zarówno liczebność, jak
i atak z zaskoczenia sprawił, że większość demonów odpuściła walkę i uciekła, a
pozostałe zostały niemal natychmiast zgładzone z rąk buntowników.
- Co słychać, stary? - usłyszał nagle za sobą dobrze mu już
znany głos. Andy natychmiast odwrócił się i spojrzał na klękającą właśnie przed
nim osobę z kilkoma tatuażami na twarzy.
- Ronnie? Co ty tu robisz? - zapytał zaskoczony widokiem
wokalisty zespołu Falling in Reverse. Nigdy nie przypuszczałby, że spotka go w
takich okolicznościach.
Ronnie Radke |
- Ratuję cię. Nie widać? - odpowiedział, zarzucając sobie na
bark rękę przyjaciela i pomagając mu wstać. - Macie szczęście, że oddział Lizzy
nas powiadomił o ataku na was - zagadnął, gdy razem z pozostałymi rebeliantami
ruszyli przed siebie.
- Kogo?
- Lizzy Hale. Na pewno przynajmniej kojarzysz tę rudowłosą
piękność z zespołu Halestorm - stwierdził z rozbawieniem.
- Dlaczego nic nie wiedziałem o innych oddziałach?
- Nie było takiej potrzeby. Im więcej nas się ukrywało tym
lepiej. Czekając na wybrańców zbieraliśmy armię. Mieliśmy się z wami spotkać za
kilka dni, a przynajmniej tak było ustalone z Agnes. Jednakże ostatnio nie
odpowiedziała na list. To był sygnał, że coś się stało. Zanim cokolwiek
zadecydowaliśmy, zwiadowcy zespołu Halestom powiadomili nas o ataku na was i
zaprowadzili mój oddział aż tutaj.
- Przybyliście w samą porę - powiedział, przymykając oczy i
opierając się bardziej o przyjaciela.
- Hej, wszystko w porządku? - zapytał zaniepokojony Ronnie.
- Tak. Trochę mi słabo, ale jest ok.
- Mam nadzieję, że mi tu nie zemdlejesz.
- Aż tak źle ze mną nie jest - zaśmiał się cicho.
Po niecałej
godzinie doszli do starego, zniszczonego budynku, przypominającego opuszczoną
fabrykę. Ściany pokryte były kolorowym graffiti z czego większość przedstawiała
loga różnych zespołów muzycznych. Wśród nich nie zabrakło oczywiście
pentacharmu, będącego symbolem zespołu Black Veil Brides. Przy wejściu czekał
na nich ubrany w biały podkoszulek młody mężczyzna. Wybrańcy z uwagą
przyglądali się mu, ponieważ jego twarz wydawała się bardzo znajoma.
- Długo was nie było - odezwał się nieznajomy w stronę
Ronnie’ego, podchodząc bliżej nowo przybyłych.
Denis Stoff |
- Ciebie też miło widzieć, Denis - prychnął z chytrym
uśmiechem. Dopiero słysząc imię chłopaka zespół zorientował się kim on był.
Przed nimi stał wokalista kapeli Asking Alexandria.
- Może pogadacie sobie w środku - zawołał nagle ktoś z
budynku. Spojrzenia wszystkich skierowały się w stronę jednego z okien na
drugim piętrze. Tam ich oczom ukazała się blada postać o natapirowanych,
czarno-białych włosach. Z pewnością był to basista Motionless in White. Devin,
znany też jako Ghost, uśmiechnął się lekko, przyglądając się z góry
sojusznikom. - Denis, Ronnie, zaprowadźcie wszystkich do głównej sali i
chodźcie. Zwołujemy zebranie przywódców - dodał, po czym zniknął w gmachu
budynku.
Muzycy niemal
natychmiast wykonali polecenie Ghost’a. Wszystkich rebeliantów zaprowadzili do
przestronnej sali, gdzie na więźniów czekały już ciepły posiłek i pomoc
medyczna. Następnie wraz z wybrańcami udali się do pokoju, w którym miało odbyć
się zebranie. W naradzie, mimo próśb i nalegań postanowił też wziąć udział
Andy. Jedynie jedna z rebeliantek opatrzyła go szybko i podała mu szklankę
wody. Zaraz po tym Prorok oparty o ramię Ashley’a udał się do odpowiedniej
sali. Ku zaskoczeniu wszystkich wybrańców przywódcami okazali się członkowie
zespołów: Papa Roach, Motionless in White, Of Mice & Men, Halestorm, Bring
me the Horizon, Falling in Reverse oraz Asking Alexanrtia. Jak się okazało
każdy z zespołów dowodził po jednym z oddziałów rebeliantów, a każdy z nich był
odpowiedzialny za coś innego. Przykładowo pod dowództwem Halestorm znaleźli się
zwiadowcy, a grupa kierowana przez Bring me the Horizon zajmowała się opieką
medyczną. Wybrańcy byli pełni podziwu dla tak dobrze zorganizowanej armii.
Dzięki niej szansa na zwycięstwo rebeliantów rosła.
- Sądzę, że najwyższa pora zaplanować atak, zanim F.E.A.R.
to zrobi. Nie darują nam ucieczki - zaczął Andy, spoglądając na mapę opracowaną
przez jednego z buntowników, rozłożonej obecnie na stole pośrodku pokoju. -
Gdzie powinniśmy uderzyć?
- Jakieś trzy i pół godziny drogi stąd znajduje się
Sanktuarium. Po drodze jest także kilka opuszczonych magazynów, w których
będziemy się mogli zatrzymać - odpowiedział mu Olivier z zespołu Bring me the
Horizon, wskazując kolejno wymienione miejsca na mapie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Ostatnio pojawiło się tam
dwa razy więcej demonów niż zwykle - odezwała się Lizzy, odgarniając swoje
długie, rude włosy.
- A gdyby tak wywabić część z nich za to wzgórze -
zaproponował nagle Ricky Horror, będący gitarzystą Motionless in White. - Z
pomocą techników moglibyśmy zastawić tam pułapkę. Co o tym sądzisz Chris? -
zwrócił się do wokalisty tego samego zespołu.
Ricky "Horror" Olson i Chris "Motionless" Cerulli |
- To nie takie głupie. Uwaga demonów skupi się na jednym
miejscu, więc część oddziałów będzie mogła wedrzeć się do środka. Możemy
jeszcze… - przerwał, gdy rozległo się ciche pukanie do drzwi. - O co chodzi? -
Na jego pytanie do środka weszła około trzynastoletnia dziewczyna.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale kazano mi poinformować,
że przywieziono ciała poległych - odpowiedziała, po czym wyszła bez słowa. W
pokoju zapanowała głucha cisza i nikt nie chciał jej przerywać jako pierwszy.
- Dokończymy to później - odezwał się w końcu Jake. -
Jesteśmy im coś winni. Wypełnijmy nasz obowiązek - dodał, kierując się w stronę
wyjścia. Pozostali przywódcy bez wahania poszli za Żałobnikiem, ponieważ ten
miał rację. Należało oddać hołd tym, którzy stracili tego dnia swoje życia z
rąk demonów.
Gdy wyszli
na zewnątrz, ich oczom ukazał się rząd kilku ciał zawiniętych w białe plandeki.
Jinxx wystąpił z szeregu przywódców i podchodząc kolejno każdego ciała podpalał
je za pomocą swoich mocy. Wszystkiemu towarzyszyła cisza, w której słyszeć się
dało jedynie powolne oddechy zebranych wokół buntowników.
Andy’emu
przez cały ten czas w głowie krążyło jedno wspomnienie. Było wielce
prawdopodobne, że wśród palących się zawiniątek znajdują się ciała dwójki
nastolatków, którzy zginęli, gdy pomagali mu w ucieczce. Proroka bolał fakt, że
oni oddali za niego życie, podczas gdy on nawet nie znał ich imion.
- Pomścimy was. Wszystkich was pomścimy - złożył obietnicę,
wpatrując się w płomienie ognia, który tego dnia stał się dla poległych
najpiękniejszym na świecie nagrobkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz