sobota, 18 czerwca 2016

Rozdział 28 "Światło"

           Z początku Jake nie zrozumiał co jego przyjaciel chciał mu przekazać, jednak odruchowo spojrzał na swoje dłonie. Właśnie wtedy zorientował się, że całe jego ciało otacza delikatna, ale bardzo jasna poświata. Gitarzysta wziął głęboki oddech, aby opanować skołatane nerwy i uporządkować swoje myśli. Gdy już znacznie się uspokoił, światło zniknęło tak samo niespodziewanie jak się pojawiło.
- Ha! Wiedziałem! - ogłosił triumfalnie Ashley za pomocą telepatii.
- Niby co takiego? - zapytał Andy.
- Skoro czterech z nas panuje nad podstawowymi żywiołami to czym dysponują demony?
- Ciemnością - odpowiednio bez namysłu Jinxx.
- A co jest przeciwieństwem ciemności? - dopytywał się dalej, chcąc aby zespół sam doszedł do jego wniosków.
- O rany! Ash ma rację! Jake włada światłem! - CC aż złapał się za głowę. Nie mógł uwierzyć, że wcześniej nie domyślił się czym był piąty dar. - Jake, ty farciarzu!
- Ale chwila, moment! - zaprotestował nagle zdezorientowany gitarzysta. - Dlaczego ja?! Przecież światło do mnie nie pasuje! Każdy z was lepiej się nadaje!
- Niezupełne - odpowiedział mu spokojnie Andy. - Ja jestem zwykle opanowany, ale momentami emocje biorą górę . Zupełnie jak woda w oceanie. Raz spokojna, raz wzburzona.
- No dobra. Powiedzmy, że rozumiem - przytaknął Jake. - Ale co z resztą?
- Ja od zawsze byłem tak zwanym "wolnym duchem" - zaśmiał się basista, a pozostali, słysząc to stwierdzenie, tylko mu zawtórowali. - Nieokiełznany wiatr do mnie pasuje dokończył.
- Jako magik najbardziej lubiłem wykonywać sztuczki z ogniem. Płomienie zawsze mnie fascynowały - wspominał Jinxx. - Poza tym zawsze byłem dość... żywiołowy.
- A u mnie to całkiem logiczne - zaczął CC. - Trzęsienia ziemi mogą zniszczyć dosłownie wszystko. Dokładnie tak jak ja i moja siła. Zniszczyłem już wiele rzeczy na koncertach, bądź imprezach. Poza tym zawsze byłem bardzo wytrzymały. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie.
- Dobra! Może i macie rację - skapitulował niechętnie gitarzysta. - Ale to dalej nie wyjaśnia dlaczego padło na mnie!
- Jake, opowiadałeś mi o swojej przeszłości - zaczął Andy. - Sam pomyśl. Spotkały cię największe nieszczęście tego świata, a ty nadal masz siłę żyć. Mimo cierpienia masz w sobie światło.
            Gitarzysta nie wiedział co powiedzieć. Nigdy nie pomyślałby o tragedii swojego życia w sposób, jaki pokazał mu jego przyjaciel. Co prawda Jake próbował popełnić samobójstwo, jednak teraz sam nie był pewien czy naprawdę tego pragnął. Od momentu pojawienia się w drugim świecie ani razu nie pomyślał o ponowieniu próby odebrania sobie życia. W tym momencie nie był nawet przekonany do powodu jego skłonności samobójczych. Utrata bliskich, mimo, że niezwykle bolesna, nie mogła być bezpośrednią przyczyną. Podczas każdej żałoby coś jakby na siłę pogłębiało cierpienie i nie pozwalało pogodzić się z losem. Być może winę za wszystko ponosiły ukrywające się wokół demony, jednak nie było żadnych podstaw, aby tak twierdzić i istniało duże prawdopodobieństwo, że takowe już nigdy się nie znajdą.
- Jake? Wszystko w porządku? - Gitarzystę nagle wyrwał z zamyślenia głos Ashley'a.
- Chyba tak - odpowiedział mu niepewnie. - Lepiej pomyślmy jak się stąd wydostać.
- Można by za pomocą naszych zdolności wywołać w twierdzy zamieszanie, ale pozostaje problem z kratami - stwierdził Jinxx, uderzając dłonią w jeden z metalowych szczebli, jakby na potwierdzenie swoich słów. - Ja i CC nie zdołamy otworzyć wszystkich cel. Ich jest prawie trzydzieści...
- Poczekaj chwilę - przerwał mu Ashley. - Kto umie i jest w stanie otworzyć celę? - zapytał już normalnie uwięzionych rebeliantów. W odpowiedzi zgłosiło się kilkadziesiąt osób z różnych cel. Głównie były to dziewczyny dysponujące wisiorkami lub spinkami, dzięki którym z łatwością mogły otworzyć zamki, choć nie brakowało też przedstawicieli płci męskiej.
- Tyle chyba wystarczy - stwierdził Andy, podnosząc się z ziemi. Niestety zaraz po tym zachciało się i gdyby nie to, że Jinxx niemal natychmiast go złapał, najlepiej doświadczyłby bardzo bolesnego upadku. - Dzięki - szepnął do gitarzysty.
- Może lepiej zaczekamy z tą ucieczką? Ledwo trzymasz się na nogach. W takim stanie nie będziesz mógł się bronić.
- Nie ma mowy! - zaprzeczył gwałtownie wokalista. - Nie obchodzi mnie to. Trudno. Może śmierć jest mi pisana, ale jeśli tak to chcę abym zginął tylko ja. Wiem, że nie zdołacie ochronić jednocześnie siebie, rebeliantów i mnie.
- Ale Andy...
- My cię nie zostawimy! - krzyknął nagle jeden z więźniów, przerywając Jinxx'owi.
- Jesteś naszym liderem! - odezwała się pewna dziewczyna z drugiej strony lochów.
- I prorokiem! - odpowiedział bardzo pewnie kolejny więzień.
- Zawsze będziemy wam wierni! - powiedziały jednocześnie pewne bliźniaczki, które bardzo często mówiły w ten sposób.
- Kilkoro z nas zajmie się tobą, a reszta będzie walczyć u boku wybrańców - zaproponowała jedna z dziewczyn, wyciągając zza paska skrawek czarnego materiału. Gdy go rozwinęła, okazało się, że widniał na niej pentacharm, stanowiący jednocześnie logo zespołu. - Za szczęście! Za wolność! Za Black Veil Brides! - krzyknęła, unosząc materiał w górę.
- Black Veil Brides! Black Veil Brides! - zawtórowali jej pozostali rebelianci.
            To było coś czego nie można było opisać słowami. Lojalność i odwaga jakimi w tamtej chwili wykazała się Armia BVB, wydawały się być nieosiągalne dla zwykłego człowieka. Ten moment był najpiękniejszym czego zespół mógł wtedy doświadczyć.
- A więc... - zaczął CC, przyglądając się uważnie twarzom rebeliantów. - ... pora na ucieczkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz