środa, 6 stycznia 2016

Rozdział 27 "Cela"

- One final fight, for this tonight. Woah... With knives and pens we made our plight. Woah... Well I can't go on without your love, you lost, you never...
- Ashley, zamknij się wreszcie! - krzyknął Jake ze swojej celi wyraźnie zirytowany śpiewem przyjaciela.
- A co ci się nie podoba?!
- Jak już masz śpiewać to wybierz inną piosenkę, bo mnie dołujesz!
            Basista już nie odpowiedział. Rozumiał o co chodziło Jake'owi. Od kilku godzin siedzieli w ciemnym, wilgotnym więzieniu, pozbawieni nadziei i jakiejkolwiek szansy na ratunek. Wybrańcy mogli uciec dzięki przenikaniu przez ściany lub niewidzialności, ale wiedzieli, że jeżeli to zrobią rebelianci zginą. Nie mogli też wszystkich uwolnić ponieważ stanowili zbyt liczną grupą, której dyskretne wyprowadzenie z fortecy było niemożliwe.
            Problem stanowiło też rozmieszczenie więźniów. Buntownicy zostali zamknięci w kilkuosobowych grupach, a wybrańców umieszczono pojedynczo w znacznie oddalonych od siebie celach, zapewne po to aby w razie ucieczki nie można było uwolnić całego zespołu.
            Nagle wielkie wrota otworzyły się, a do lochów weszły dwa demony ciągnące za sobą zakrwawionego i nieprzytomnego Andy'ego. Więźniowie byli przerażeni tym widokiem. Domyślali się co ich przywódca przeżył w sali tortur, przez co uderzył w nich żal i smutek. Każdy z nich obawiał się cierpienia, choć w głębi duszy pogodzili już się z nieuchronną śmiercią.
            Po kilku chwilach demony dotarły do celi Jinxx'a. Otworzyły ją, po czym dosłownie wrzuciły poszkodowanego do środka i zatrzasnęły z hukiem kratę. Gitarzysta natychmiast przysunął się bliżej do przyjaciela.
- Andy? - szepnął, odwracając wokalistę na plecy, na co ten jęknął cicho z bólu.
- Nic mi nie jest - odpowiedział zachrypniętym głosem.
- Jesteś pewien? Nie wyglądasz najlepiej.
 - Wytrzymałbym jeszcze trochę, ale udawałem nieprzytomnego, żeby mi dali spokój.
- Wariat - skomentował jednym słowem, ściągając z siebie kurtkę i podkładając Andy'emu pod głowę. - Co oni ci robili?
- Wolałbyś tego nie wiedzieć. Mają tam chyba wszystkie możliwe narzędzia tortur. Dziwne, że nie zrobili mi nic poważnego.
- Hmm... Faktycznie - powiedział, przyglądając się ranom Andy'ego. - Musieli mieć specjalny rozkaz. Innego wytłumaczenia nie ma.
- Jinxx! Co z nim?! - zawołał telepatycznie CC, aby w razie czego nie martwić pozostałych rebeliantów.
- Wszystko gra - odpowiedział tym samym sposobem wokalista, tym samym uspokajając przyjaciół. - Zamiast martwić się o mnie, pomyślelibyście jak się stąd wydostać.
- Pewnie cię nie zaskoczę mówiąc, że nic nie wymyśliliśmy - stwierdził Ashley. - Chociaż... A co by było gdybyśmy połączyli nasze moce?
- Przecież nie wiemy który z nas posiada dar! - skarcił go Jake.
- Ty go masz.
- A skąd ta pewność? - zapytał podejrzliwie. W pierwszej chwili nie przyjął do wiadomości słów Ash'a.
- Ostatnio odkryłem, że władam powietrzem - odpowiedział tak jakby to było coś całkowicie normalnego.
- Niby kiedy chciałeś nam o tym powiedzieć! Przez ciebie Andy wystawił się za mnie! A gdyby...
- Na litość, zamknij się! Jestem Prorokiem, więc to logiczne, że chcą mnie pomęczyć! Ciebie zabiliby od razu! - wrzasnął na niego wściekły wokalista, a Jake, słysząc jego ton głosu natychmiast ucichł. Chciał się sprzeciwić, ale po chwili namysłu uznał, że Andy miał całkowitą rację i gdyby nie jego poświęcenie, demony z pewnością już dawno uśmierciłyby gitarzystę.
            Jake był wściekły. Nie potrafił znieść myśli, że to on posiadał dar, a mimo tego nie mógł nic zrobić. W jednej chwili uderzyło w niego poczucie winy. Tak bardzo chciał wszystkich ocalić, ale nie wiedział jak. Potrzebował cudu.
- Jake... - odezwał się nagle CC, który z daleka widział gitarzystę.
- Co?! - warknął wyrwany z zamyślenia.
- Świecisz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz