- One final fight, for this tonight. Woah... With knives and pens we made our plight. Woah... Well I can't go on without your love, you lost, you never...
- Ashley, zamknij się wreszcie! - krzyknął Jake ze swojej celi wyraźnie zirytowany śpiewem przyjaciela.
- A co ci się nie podoba?!
- Jak już masz śpiewać to wybierz inną piosenkę, bo mnie dołujesz!
Basista już nie odpowiedział. Rozumiał o co chodziło Jake'owi. Od kilku godzin siedzieli w ciemnym, wilgotnym więzieniu, pozbawieni nadziei i jakiejkolwiek szansy na ratunek. Wybrańcy mogli uciec dzięki przenikaniu przez ściany lub niewidzialności, ale wiedzieli, że jeżeli to zrobią rebelianci zginą. Nie mogli też wszystkich uwolnić ponieważ stanowili zbyt liczną grupą, której dyskretne wyprowadzenie z fortecy było niemożliwe.
Problem stanowiło też rozmieszczenie więźniów. Buntownicy zostali zamknięci w kilkuosobowych grupach, a wybrańców umieszczono pojedynczo w znacznie oddalonych od siebie celach, zapewne po to aby w razie ucieczki nie można było uwolnić całego zespołu.
Nagle wielkie wrota otworzyły się, a do lochów weszły dwa demony ciągnące za sobą zakrwawionego i nieprzytomnego Andy'ego. Więźniowie byli przerażeni tym widokiem. Domyślali się co ich przywódca przeżył w sali tortur, przez co uderzył w nich żal i smutek. Każdy z nich obawiał się cierpienia, choć w głębi duszy pogodzili już się z nieuchronną śmiercią.
Po kilku chwilach demony dotarły do celi Jinxx'a. Otworzyły ją, po czym dosłownie wrzuciły poszkodowanego do środka i zatrzasnęły z hukiem kratę. Gitarzysta natychmiast przysunął się bliżej do przyjaciela.
- Andy? - szepnął, odwracając wokalistę na plecy, na co ten jęknął cicho z bólu.
- Nic mi nie jest - odpowiedział zachrypniętym głosem.
- Jesteś pewien? Nie wyglądasz najlepiej.
- Wytrzymałbym jeszcze trochę, ale udawałem nieprzytomnego, żeby mi dali spokój.
- Wariat - skomentował jednym słowem, ściągając z siebie kurtkę i podkładając Andy'emu pod głowę. - Co oni ci robili?
- Wolałbyś tego nie wiedzieć. Mają tam chyba wszystkie możliwe narzędzia tortur. Dziwne, że nie zrobili mi nic poważnego.
- Hmm... Faktycznie - powiedział, przyglądając się ranom Andy'ego. - Musieli mieć specjalny rozkaz. Innego wytłumaczenia nie ma.
- Jinxx! Co z nim?! - zawołał telepatycznie CC, aby w razie czego nie martwić pozostałych rebeliantów.
- Wszystko gra - odpowiedział tym samym sposobem wokalista, tym samym uspokajając przyjaciół. - Zamiast martwić się o mnie, pomyślelibyście jak się stąd wydostać.
- Pewnie cię nie zaskoczę mówiąc, że nic nie wymyśliliśmy - stwierdził Ashley. - Chociaż... A co by było gdybyśmy połączyli nasze moce?
- Przecież nie wiemy który z nas posiada dar! - skarcił go Jake.
- Ty go masz.
- A skąd ta pewność? - zapytał podejrzliwie. W pierwszej chwili nie przyjął do wiadomości słów Ash'a.
- Ostatnio odkryłem, że władam powietrzem - odpowiedział tak jakby to było coś całkowicie normalnego.
- Niby kiedy chciałeś nam o tym powiedzieć! Przez ciebie Andy wystawił się za mnie! A gdyby...
- Na litość, zamknij się! Jestem Prorokiem, więc to logiczne, że chcą mnie pomęczyć! Ciebie zabiliby od razu! - wrzasnął na niego wściekły wokalista, a Jake, słysząc jego ton głosu natychmiast ucichł. Chciał się sprzeciwić, ale po chwili namysłu uznał, że Andy miał całkowitą rację i gdyby nie jego poświęcenie, demony z pewnością już dawno uśmierciłyby gitarzystę.
Jake był wściekły. Nie potrafił znieść myśli, że to on posiadał dar, a mimo tego nie mógł nic zrobić. W jednej chwili uderzyło w niego poczucie winy. Tak bardzo chciał wszystkich ocalić, ale nie wiedział jak. Potrzebował cudu.
- Jake... - odezwał się nagle CC, który z daleka widział gitarzystę.
- Co?! - warknął wyrwany z zamyślenia.
- Świecisz.
środa, 6 stycznia 2016
niedziela, 3 stycznia 2016
Rozdział 26 "Podstęp"
Z dziennika Ashley'a
"Nie sądziłem, że jeszcze coś tu napiszę, ale jednak. Jestem bardzo wdzięczny Agnes za to, że przechowała mój dziennik, który zapomniałem zabrać.
A więc znów tutaj jesteśmy. Pierwsza bitwa może rozegrać się lada dzień, a ja zamiast zastanawiać się czy jesteśmy gotowi, zamartwiam się o Andy'ego. Ostatnio jest bardzo niespokojny i nie chce powiedzieć dlaczego. Zapewne nie chce nas martwić. Próbowaliśmy czytać w jego myślach, ale Andy nie jest głupi. Wiedział, że będziemy tego próbować, dlatego blokuje nas i nie wpuszcza do swojego umysłu. Coraz bardziej mnie to irytuje. Jest najmłodszy, a chce nas chronić na każdym kroku, nawet za cenę życia. Może to ma związek z jego przeszłością? Tego nie wiem, ale wydaję mi się, że tak.
Dwa dni temu zauważyłem, że potrafię kontrolować powietrze. Mogę wywołać potężną wichurę, a nawet tornado jeśli mam taki kaprys. Nikomu jednak o tym nie powiedziałem. Gdybym się przyznał, Jake byłby w niebezpieczeństwie. W końcu to oczywiste, że to on ma najważniejszą moc. Zastanawiam się jaka ona jest. Skoro my panujemy nad żywiołami, a sprzymierzeńcem naszych wrogów jest ciemność, to czym włada nasz gitarzysta? Światłem? Bardzo możliwe, ale to tylko moje spekulacje.
Co będzie dalej? Nie wiem. Ale wyznam coś w sekrecie. Czuję jakieś zimne i przerażające spojrzenie na sobie. Jego właściciel jest blisko."
Eva szybko zaaklimatyzowała się wśród rebeliantów. Odnowiła wiele starych przyjaźni i zawiązała nowe, ale mimo wszystko najbliżej trzymała się swoich idoli. Mimo, że otaczało ją wiele cudownych osób brakowało jej kogoś. Wśród buntowników nie znalazła swojej najlepszej przyjaciółki. Pytała buntowników o jej losy, ale niestety nikt nic nie wiedział. Dziewczyna usiadła na jednej ze starych skrzynek, nadal rozmyślając o zaginionej przyjaciółce, gdy niespodziewanie przesiadł się do niej Andy.
- Eva, mogę cię o coś spytać? - zagarnął z charakterystycznym dla niego uśmiechem.
- Pewnie. A o co?
- Chodzi mi o twój dziennik. Przekazała mi go pewna dziewczyna. Miała na imię Camila i...
- O mój boże! Dałam jej go zanim mnie dopadli. Cztery ostatnie wpisy są jej autorstwa. Co się z nią stało? - przerwała mu, słysząc dobrze jej znane imię. Chciała nareszcie dowiedzieć się prawdy. Miała już dość ciągłych pytań i domysłów. Czuła, że to co usłyszy nie spodoba jej się, ale to jej nie zniechęciło.
- Przyszła do mojego domu. Zaczęła opowiadać, że jestem Prorokiem, ale przyszły po nas demony. Sam nie wiem kiedy zniknęła. Potem zaatakowali mnie, a ja wyskoczyłem przez okno i znalazłem się w po raz pierwszy w tym świecie. To wszystko. - Eva w jednej chwili bardzo posmutniała, co wokalista od razu zauważył. Bez wahania objął dziewczynę ramieniem, a ta oparła głowę o jego ramię.
- Była moją najlepszą przyjaciółką - szepnęła załamana.
- Spokojnie. Znajdziemy ją. Obiecuję - próbował ją pocieszyć najlepiej jak umiał.
- Nie mów tak. Pewnie już dawno...
- Nawet nie kończ. Przecież nie wiemy co się stało. Na pewno mają jeszcze jedną siedzibę, o której nie wiemy. Tam też mogą być jeńcy, a wśród nich Camila. Musisz po prostu uwierzyć, że ją znajdziemy.
Eva pokiwała tylko głową i uśmiechnęła się niemrawo. Tak bardzo chciała wierzyć w słowa Andy'ego, ale dobrze wiedziała co spotyka pojmanych rebeliantów. Ponad to bolało ją, że odebrano jej pamięć i wysłano do szpitala psychiatrycznego mimo, że była normalna. Odcięto ją od przyjaciół. Nie mogła im pomóc, a teraz cierpiała z tego powodu.
Westchnęła cicho, po czym podziękowała Andy'emu, że ten próbował ją pocieszyć i odeszła. Chciała pospacerować po podziemnym schronie, który stał się jej nowym domem. Przez cały czas myślała o poprzednim życiu i swoich rodzicach. Prawda była taka, że buntownicy pochodzili z pierwszego świata, ale posiadali dar. Żyli jak przeciętne nastolatki, ale pewnego dnia dowiadywali się o istnieniu miejsca, do którego mogli uciec kiedy tylko chcieli. Znajdywali tam przyjaciół i zrozumienie, jakiego często im brakowało. Niektórzy zostawali tam na zawsze,a ludzie uznawali, że zostali porwani lub sami uciekli z domu. Inni natomiast zakładali rodziny i żyli w spokoju jednym ze światów. Teraz jednak wiele osób uciekło w obawie o bezpieczeństwo swoje bliskich, a pozostali tylko młodociani rebelianci, którzy wykazali niezwykłą odwagę stawiając opór "F.E.A.R".
Pogrążona w myślach Eva nawet nie zauważyła kiedy znalazła się w najbardziej odosobnionej części schronu. Już miała zawracać kiedy nagle usłyszała cichy szmer. Zaniepokojona postanowiła to sprawdzić, ale gdy tylko trochę się zbliżyła, zobaczyła Agnes i cztery demony. Pech chciał, aby jedna ze zjaw dostrzegła dziewczynę. W jednej chwili zniknęła i pojawiła się tuż za nią. Zanim Eva cokolwiek zrobiła, została uderzona w głowę i powalona na ziemię. Straciła przytomność.
Agnes podeszła do zespołu. Zachowywała się całkowicie normalnie, ale to była tylko gra aktorska. Niestety wybrańcy niczego nie zauważyli i zaczęli rozmawiać z nią o planie działania. W pewnym momencie kobieta nie wytrzymała i zaczęła się głośno śmiać, a jej nienaturalnie niski i nieludzki głos wszystkich przeraził.
- Wy głupcy! Agnes już dawno tu nie ma, a wy zginiecie! - krzyknęła, łapiąc za swoją szatę i ukazując swoje prawdziwe oblicze. Buntownicy zobaczyli trupiobladą, młodą kobietę, wyglądającą jak najwyższa kapłanka samego diabła. Jej oczy były całkowicie czarne, a z jej ust sączyła się smolista ciecz. - Myśleliście, że mnie przechytrzycie?! Niedoczekanie! Brać ich!
Nagle spośród buntowników zaczęły wyłaniać się demony, które wcześniej porwały wiele osób i zastąpiły ich miejsce. Zaskoczeni rebelianci zostali otoczeni, a w ich kierunku wyciągnięto ostrza. Wybrani chcieli przystąpić do ataku, ale wiedzieli, że jeśli to zrobią ich młodzi przyjaciele zginą.
- Poddajcie się. I tak wiecie jak to się skończy - zaśmiała się kapłanka.
Jinxx warknął wściekły, po czym muzycy na raz podnieśli ręce. Demony natomiast podeszły do nich i skuli zarówno ich jak i pozostałych rebeliantów.
- A teraz powiecie mi grzecznie który z was ma ten wielki dar.
- To ja - odpowiedział jej bez chwili wahania Andy. Reszta zespołu chciała się odezwać, ale wokalista skarcił ich za pomocą telepatii. Tylko oni mogli w ten sposób rozmawiać więc nie musieli się obawiać i wykrycie oszustwa.
- Przywódca. Tego się spodziewałam - powiedziała z satysfakcją. - Zabrać ich do sanktuarium! Zajmiemy się nimi jak trzeba - rozkazała swoim sługom po czym rozpłynęła się w powietrzu.
Buntownicy zostali wyprowadzeni na powierzchnię u ruszyli w kierunku wskazanym przez demony. Było bardzo zimno, a śnieg nie ułatwiał wędrówki, ale nikt okazał swojej słabości. Każdy z nich zaciskał zęby, byleby nie dać wrogowi chociaż odrobiny satysfakcji.
Po prawie pięciu godzinach nieustannego marszu ich oczom ukazała się olbrzymia forteca otoczona z każdej strony murami. Fortyfikacja zawierała elementy bardzo podobne do sześciennego więzienia, ale o wiele bardziej przerażała swoim wyglądem. Rebelianci natychmiast zostali wprowadzeni do lochów, gdzie zamknięto ich w ciasnych celach. Jedynym wyjątkiem był Andy, którego demony oddzieliły od reszty więźniów i zaciągnęły w nieznanym kierunku. Wokalista jednak domyślał się co go czeka. To było oczywiste z racji tego, że przyznał się do posiadania daru.
Sala tortur.
"Nie sądziłem, że jeszcze coś tu napiszę, ale jednak. Jestem bardzo wdzięczny Agnes za to, że przechowała mój dziennik, który zapomniałem zabrać.
A więc znów tutaj jesteśmy. Pierwsza bitwa może rozegrać się lada dzień, a ja zamiast zastanawiać się czy jesteśmy gotowi, zamartwiam się o Andy'ego. Ostatnio jest bardzo niespokojny i nie chce powiedzieć dlaczego. Zapewne nie chce nas martwić. Próbowaliśmy czytać w jego myślach, ale Andy nie jest głupi. Wiedział, że będziemy tego próbować, dlatego blokuje nas i nie wpuszcza do swojego umysłu. Coraz bardziej mnie to irytuje. Jest najmłodszy, a chce nas chronić na każdym kroku, nawet za cenę życia. Może to ma związek z jego przeszłością? Tego nie wiem, ale wydaję mi się, że tak.
Dwa dni temu zauważyłem, że potrafię kontrolować powietrze. Mogę wywołać potężną wichurę, a nawet tornado jeśli mam taki kaprys. Nikomu jednak o tym nie powiedziałem. Gdybym się przyznał, Jake byłby w niebezpieczeństwie. W końcu to oczywiste, że to on ma najważniejszą moc. Zastanawiam się jaka ona jest. Skoro my panujemy nad żywiołami, a sprzymierzeńcem naszych wrogów jest ciemność, to czym włada nasz gitarzysta? Światłem? Bardzo możliwe, ale to tylko moje spekulacje.
Co będzie dalej? Nie wiem. Ale wyznam coś w sekrecie. Czuję jakieś zimne i przerażające spojrzenie na sobie. Jego właściciel jest blisko."
Eva szybko zaaklimatyzowała się wśród rebeliantów. Odnowiła wiele starych przyjaźni i zawiązała nowe, ale mimo wszystko najbliżej trzymała się swoich idoli. Mimo, że otaczało ją wiele cudownych osób brakowało jej kogoś. Wśród buntowników nie znalazła swojej najlepszej przyjaciółki. Pytała buntowników o jej losy, ale niestety nikt nic nie wiedział. Dziewczyna usiadła na jednej ze starych skrzynek, nadal rozmyślając o zaginionej przyjaciółce, gdy niespodziewanie przesiadł się do niej Andy.
- Eva, mogę cię o coś spytać? - zagarnął z charakterystycznym dla niego uśmiechem.
- Pewnie. A o co?
- Chodzi mi o twój dziennik. Przekazała mi go pewna dziewczyna. Miała na imię Camila i...
- O mój boże! Dałam jej go zanim mnie dopadli. Cztery ostatnie wpisy są jej autorstwa. Co się z nią stało? - przerwała mu, słysząc dobrze jej znane imię. Chciała nareszcie dowiedzieć się prawdy. Miała już dość ciągłych pytań i domysłów. Czuła, że to co usłyszy nie spodoba jej się, ale to jej nie zniechęciło.
- Przyszła do mojego domu. Zaczęła opowiadać, że jestem Prorokiem, ale przyszły po nas demony. Sam nie wiem kiedy zniknęła. Potem zaatakowali mnie, a ja wyskoczyłem przez okno i znalazłem się w po raz pierwszy w tym świecie. To wszystko. - Eva w jednej chwili bardzo posmutniała, co wokalista od razu zauważył. Bez wahania objął dziewczynę ramieniem, a ta oparła głowę o jego ramię.
- Była moją najlepszą przyjaciółką - szepnęła załamana.
- Spokojnie. Znajdziemy ją. Obiecuję - próbował ją pocieszyć najlepiej jak umiał.
- Nie mów tak. Pewnie już dawno...
- Nawet nie kończ. Przecież nie wiemy co się stało. Na pewno mają jeszcze jedną siedzibę, o której nie wiemy. Tam też mogą być jeńcy, a wśród nich Camila. Musisz po prostu uwierzyć, że ją znajdziemy.
Eva pokiwała tylko głową i uśmiechnęła się niemrawo. Tak bardzo chciała wierzyć w słowa Andy'ego, ale dobrze wiedziała co spotyka pojmanych rebeliantów. Ponad to bolało ją, że odebrano jej pamięć i wysłano do szpitala psychiatrycznego mimo, że była normalna. Odcięto ją od przyjaciół. Nie mogła im pomóc, a teraz cierpiała z tego powodu.
Westchnęła cicho, po czym podziękowała Andy'emu, że ten próbował ją pocieszyć i odeszła. Chciała pospacerować po podziemnym schronie, który stał się jej nowym domem. Przez cały czas myślała o poprzednim życiu i swoich rodzicach. Prawda była taka, że buntownicy pochodzili z pierwszego świata, ale posiadali dar. Żyli jak przeciętne nastolatki, ale pewnego dnia dowiadywali się o istnieniu miejsca, do którego mogli uciec kiedy tylko chcieli. Znajdywali tam przyjaciół i zrozumienie, jakiego często im brakowało. Niektórzy zostawali tam na zawsze,a ludzie uznawali, że zostali porwani lub sami uciekli z domu. Inni natomiast zakładali rodziny i żyli w spokoju jednym ze światów. Teraz jednak wiele osób uciekło w obawie o bezpieczeństwo swoje bliskich, a pozostali tylko młodociani rebelianci, którzy wykazali niezwykłą odwagę stawiając opór "F.E.A.R".
Pogrążona w myślach Eva nawet nie zauważyła kiedy znalazła się w najbardziej odosobnionej części schronu. Już miała zawracać kiedy nagle usłyszała cichy szmer. Zaniepokojona postanowiła to sprawdzić, ale gdy tylko trochę się zbliżyła, zobaczyła Agnes i cztery demony. Pech chciał, aby jedna ze zjaw dostrzegła dziewczynę. W jednej chwili zniknęła i pojawiła się tuż za nią. Zanim Eva cokolwiek zrobiła, została uderzona w głowę i powalona na ziemię. Straciła przytomność.
***
Agnes podeszła do zespołu. Zachowywała się całkowicie normalnie, ale to była tylko gra aktorska. Niestety wybrańcy niczego nie zauważyli i zaczęli rozmawiać z nią o planie działania. W pewnym momencie kobieta nie wytrzymała i zaczęła się głośno śmiać, a jej nienaturalnie niski i nieludzki głos wszystkich przeraził.
- Wy głupcy! Agnes już dawno tu nie ma, a wy zginiecie! - krzyknęła, łapiąc za swoją szatę i ukazując swoje prawdziwe oblicze. Buntownicy zobaczyli trupiobladą, młodą kobietę, wyglądającą jak najwyższa kapłanka samego diabła. Jej oczy były całkowicie czarne, a z jej ust sączyła się smolista ciecz. - Myśleliście, że mnie przechytrzycie?! Niedoczekanie! Brać ich!
- Poddajcie się. I tak wiecie jak to się skończy - zaśmiała się kapłanka.
Jinxx warknął wściekły, po czym muzycy na raz podnieśli ręce. Demony natomiast podeszły do nich i skuli zarówno ich jak i pozostałych rebeliantów.
- A teraz powiecie mi grzecznie który z was ma ten wielki dar.
- To ja - odpowiedział jej bez chwili wahania Andy. Reszta zespołu chciała się odezwać, ale wokalista skarcił ich za pomocą telepatii. Tylko oni mogli w ten sposób rozmawiać więc nie musieli się obawiać i wykrycie oszustwa.
- Przywódca. Tego się spodziewałam - powiedziała z satysfakcją. - Zabrać ich do sanktuarium! Zajmiemy się nimi jak trzeba - rozkazała swoim sługom po czym rozpłynęła się w powietrzu.
Buntownicy zostali wyprowadzeni na powierzchnię u ruszyli w kierunku wskazanym przez demony. Było bardzo zimno, a śnieg nie ułatwiał wędrówki, ale nikt okazał swojej słabości. Każdy z nich zaciskał zęby, byleby nie dać wrogowi chociaż odrobiny satysfakcji.
Po prawie pięciu godzinach nieustannego marszu ich oczom ukazała się olbrzymia forteca otoczona z każdej strony murami. Fortyfikacja zawierała elementy bardzo podobne do sześciennego więzienia, ale o wiele bardziej przerażała swoim wyglądem. Rebelianci natychmiast zostali wprowadzeni do lochów, gdzie zamknięto ich w ciasnych celach. Jedynym wyjątkiem był Andy, którego demony oddzieliły od reszty więźniów i zaciągnęły w nieznanym kierunku. Wokalista jednak domyślał się co go czeka. To było oczywiste z racji tego, że przyznał się do posiadania daru.
Sala tortur.
Subskrybuj:
Posty (Atom)